poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 38 - I Can't Pretend It Anymore

*** Oczami Harry'ego ***

Odkąd Scar pogodziła się z Laylą zaczęły spotykać się prawie codziennie. Nie żeby przeszkadzało mi to, że się pogodziły, w końcu, moja narzeczona była szczęśliwa, ale nie ufałem tamtej lasce. W końcu, miała mieć dziecko z tym psycholem.
- Harry, jadę spotkać się z Laylą! - no ja pierdolę, znowu.
- Skarbie, wolałbym, żebyś spotkała się z Eleanor.
- Z Eleanor spotykam się jutro... No Harry, nooo!
- Powiedziałem coś, Scarleth - znów zabrałem się za papierkową robotę związaną z tym całym wydawnictwem - Pomożesz mi, dobrze?
- Ta. - naburmuszona odłożyła torebkę i usiadła po drugiej stronie biurka.
- Nie obrażaj się, tylko postaw w mojej sytuacji. - nie odpowiedziała. Trudno, ja jej błagał nie będę...


*** Oczami Scarleth ***

- Mhm... Przepraszam, po prostu tak wyszło, Lay. Do zobaczenia kiedy indziej. - rozłączyłam się i położyłam telefon na biurku. Niesamowicie irytował mnie fakt, że mój przyszły mąż chce oddzielić mnie od przyjaciółki, z którą niedawno się pogodziłam.
- Scarleth, podaj mi zieloną teczkę - wyciągnął dłoń, a jaz dość dużym rozmachem położyłam mu na niej to, o co prosił. Podniósł wzrok i zmrużył oczy - Nadal zła?
- Tak.
- A wiesz, że nie masz powodu?
- Nie wiem.
- Myszko, widujesz się z nią częściej, niż ze mną... - prychnęłam i odwróciłam wzrok.
- Tak, bo wziąłeś się za te wydawnictwo.
- Bo chcę założyć z tobą rodzinę i wiem, że nie lubisz, jak chodzę na akcje - ujął moją dłoń i kciukiem delikatnie gładził jej wierzch - Nie robię tego dla siebie, tylko dla ciebie, Scarleth. W zamian chcę tylko, żebyś chociaż czasami mnie posłuchała. To wszystko.
- Myślałam, że powiesz coś typu "w zamian chcę tylko twojej miłości, bla, bla, bla..." - na jego twarzy pojawił się cudny uśmiech.
- To już przecież mam. - nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem i lekko stuknęłam go po głowie, na co odpowiedział mi tym samym. Zaczepialiśmy się tak jeszcze chwilę, gdy w końcu Styles podniósł mnie, przerzucił sobie przez ramię i niósł w stronę sypialni. On chyba nigdy nie ma dość, ja zresztą też nie - Mam rację, słońce? - wolną ręką klepnął mnie w tyłek.
- Masz, masz, ale teraz mnie puść!
- Wedle życzenia - Harry prawie dosłownie rzucił mnie na łóżko i już chwilę później mocował się z paskiem od spodni. Z chęcią mu pomogłam się go pozbyć.
Naprawdę, nie miałam nic przeciwko kłótniom, o ile zawsze kończyłyby się w taki sposób.


*** Oczami Layli ***

- George, możemy porozmawiać?
- Tak, siadaj - gestem wskazał na miejsce przed sobą, nawet nie odrywając wzroku od tych głupich papierów. A pieprzyć to. Nie usiadłam, tylko stanęłam za nim i delikatnie oplotłam go rękami w pasie, korzystając z tego, że stał. Gdy nie zareagował zaczęłam całować go po szyi, ale tylko odsunął mnie od siebie i usadził, po czym sam też zajął miejsce w fotelu. Zabolało. - Chciałaś porozmawiać.
- Tak. Zastanawiałam się, czy może nie pojechalibyśmy gdzieś, na jakiś czas...
- Nie. - uciął i wyjął z szafki kolejną stertę tych zasranych papierów.
- Dlaczego?
- Bo mam pracę i wciąż szukam sposobu na odzyskanie córki i byłbym wdzięczny, gdybyś przestała przeszkadzać mi w tym pierwszym, Layla. - nie wytrzymałam. Wstałam i pocałowałam go. Oddał pocałunek.
- Kocham cię... - powiedziałam cicho i popatrzyłam mu w oczy. Były zimne. Westchnął i zaczął powoli nawijać sobie kosmyk moich włosów na palec.
- Wiem, Layla. Ale to między nami było błędem, który naprawimy, gdy tylko urodzi się dziecko. - otworzyłam szeroko oczy i rozchyliłam wargi. Chciałam błagać, żeby powiedział, że to żart - Nie mogę tego dłużej udawać. Ja cię nie kocham, dziewczyno.


*** Oczami Harry'ego ***

Przygotowywałem właśnie obiad w kuchni, gdy usłyszałem, jak jakieś auto wjechało na naszą posesję. Poprawiłem koszulę, sprawdziłem, czy mam broń za paskiem i wyszedłem na zewnątrz. Ku mojemu zdziwieniu na podjeździe stała taksówka, obok niej Layla i trzy torby. Co się właśnie w zasadzie do cholery działo?
- Co tu robisz i skąd znasz hasło do bramy? - zajebiście miłe powitanie, wiem, mam talent.
- Scar mi je podała... - powiedziała i otarła łzy z twarzy rękawem bluzki. Stala przede mną dziewczyna w ciąży, miała ze sobą walizki i płakała. Pewnie Danell się jej pozbył.
Wzruszyłem się?
Nie.
- Layla? Co tu robisz? - moja narzeczona podbiegła do dziewczyny i przytuliła ją. To też mnie nie ruszyło. Podała komuś hasło bez mojej wiedzy i zgody. Jest naprawdę nieodpowiedzialna i chyba powinienem wreszcie przemówić jej do rozsądku.
- On mnie wyrzuci, gdy urodzę - patrzyłem z pokerową twarzą na ręce dziewczyny, które położyła na swoim sporym już brzuchu - To chłopiec, Scarleth, wiesz?
- Wiem, ale...
- Naprawdę, nie prosiłabym o to, ale sytuacja jest... Znasz moich rodziców, wiesz, jacy są, jak zareagują.
- Czekaj, czy ona właśnie...? - zanim zdążyłem dokończyć zdanie i tak wiedziałem, że jego zakończenie będzie prośbą, której, mimo ogromnych chęci, nie mógłbym odrzucić. Scar patrzyła na przyjaciółkę lekko zdezorientowana, ale pewnie już wiedziała, co się święci.
- Możesz, Lay. Możesz się tu zatrzymać. - no tego się po mojej narzeczonej nie spodziewałem. Bez słowa wszedłem do domu. Skoro Scarleth nawet nie ma zamiaru się ze mną skonsultować przed podjęciem decyzji, odpłacę jej tym samym.

_________________________________________________________________________
Rozdział krótki, ponieważ nawet nie planowałyśmy, że to właśnie ja go napiszę, ale obiecałam, że będzie dzisiaj i jest dzisiaj. Następny pojawi się po 30 sierpnia.
Pozdrawiam, C.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 37 - I Promise

*** Oczami Harry'ego ***

Widząc jej reakcję szybko zabrałem jej telefon i, nie zważając na protesty, odebrałem go.
- Czego kurwa chcesz?
- Styles, daj mi Scarleth. - był zdenerwowany. Mimo wszystko wciąż się cieszyłem, że sam mój głos tak na niego działa. Nieziemsko mnie wkurwiał.
- Nie, dopóki nie powiesz, czego od niej znowu chcesz.
- To nie jest twoja sprawa.
- A to spierdalaj. - rozłączyłem się i spojrzałem pytająco na moją narzeczoną, która patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Westchnęłam i przytuliłem ją, delikatnie gładziłem jej plecy - Powiedz o co chodzi, Scar. - pociągnęła nosem i podniosła na mnie wzrok.
- Bo ja miałam sen... - zamilkła i stała tak nic nie mówiąc przez kilka minut. Pokiwałem głową.
- To zajebiście, Scarleth. Ja też je mam, wiesz? I inni ludzie też. - odsunęła się ode mnie i wyszła z pokoju. Od razu wyszedłem za nią i złapałem w talii - Przepraszam, myszko.
- Nie musisz być wredny.
- Wiem, ale ty z kolei też wiesz, że takie zachowanie mnie wkurza. Jak coś zaczynasz, to kończ.
- Braliśmy ślub. To znaczy, mieliśmy, bo w jego przeddzień zadzwoniłam do taty i gdy szłam do ołtarza on cię trzymał i... - przełknęła ślinę - I...
- Zabił mnie - dokończyłem za nią i pocałowałem ją w czoło - Chyba się nie mylę?
- Nie.
- Nie masz się czego bać, Scarleth. To tylko sen.
- Wiem, ale...
- Nie ma żadnego ale, skarbie.Wiesz, że nic mi nie będzie - trzymałem ją blisko siebie, ciesząc się jej zapachem - Wracajmy do łóżka, dobrze? - pokiwała głową i pocałowała mnie krótko. Ująłem jej drobną dłoń w swoją i delikatnie pociągnąłem w stronę sypialni. Wyłączyłem jej telefon i czekałem aż zaśnie. Dopiero gdy usłyszałem jej unormowany oddech odpłynąłem.


*** Oczami Scarleth ***

Obudziłam się w jego ramionach, czułam jego loki na swojej twarzy. mimowolnie się uśmiechnęłam i delikatnie, żeby go nie obudzić, wstałam i wyszłam z sypialni. Zrobiłam herbatę i usiadłam na kanapie w salonie, patrzyłam na deszcz miarowo uderzający w szybę. Przypomniałam sobie o telefonie, który został w sypialni. Wróciłam do niej i wyszłam trzymając w dłoni telefon. Od niechcenia zaczęłam przeglądać zdjęcia. Zatrzymałam się przy jednym z nich. Tęskniłam za Laylą. Za przyjaciółką. Owszem, miałam Eleanor, którą lubiłam, nawet bardzo. Ale ja nie chciałam tak po prostu przekreślić tamtej przyjaźni. Była dla mnie ważna i chociaż fakt, że dziewczyna była w ciąży z moim ojcem napawał mnie cholernym obrzydzeniem, brakowało mi tej roześmianej mordki obok.
- Co robisz? - pusty już (na szczęście) kubek upadł na dywan.
- Przestraszyłeś mnie... - Harry zaśmiał się tylko i pocałował mnie w czubek głowy.
- Zauważyłem, kotku. Co chcesz na śniadanie?
- Tosty.
- Dobrze - i już go nie było. Nadal wpatrywałam się w to zdjęcie. Dokładnie pamiętałam okazję, przygotowywałyśmy się do balu na zakończenie szkoły średniej. Było świetnie, dopóki nie pojawił się mój były z jakąś laską. Wtedy Layla wyciągnęła mnie na zewnątrz i uspokoiła, bo w najlepszym stanie nie byłam. Byłam jej za to bardzo wdzięczna, bo z kolesia był niezły kawał dupka.
- Głupia menda - mruknęłam i odłożyłam telefon.
- Mam nadzieję, że mówisz o niej, nie o mnie. - jeszcze trochę i na sto procent dostanę zawału. To jakieś gangsterskie zboczenie, że zawsze się tak skrada?!
- O niej.
- Nie myśl o tej...
- HARRY.
- Okej, już - uniósł ręce w górę w obronnym geście, ale chwilę później złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię - Porywam cię na śniadanie.
- Ratunku, wariat! - śmiałam się dopóki nie posadził mnie na krześle, bo dopiero wtedy uciszył mnie pocałunkiem. Cieszyłam się smakiem jego ust i dotykiem, gdy wsunął dłonie pod moją bluzkę. Jednak coś nie pozwalało mi się nim cieszyć do końca i pewnie przez moje rozkojarzenie odsunął się ode mnie.
- Chyba zabiorę ci ten telefon. Smacznego - podał mi talerz, a ja zaczęłam jeść.
- Harry, czy to dziwne, że ja za nią tęsknię?
- Dla mnie trochę tak, ale ja jestem facetem. - nie odrywał wzroku od talerza, więc z cichym westchnieniem zrezygnowałam z dalszej rozmowy. - Scarleth, tylko nie rób nic bez mojej wiedzy, dobrze?
- Jak na przykład?
- Nie spotykaj się z nią bez mojej wiedzy, bo to może być niebezpieczne. - prychnęłam.
- Niby dlaczego?
- Bo może powiedzieć twojemu ojcu i znów cię stracę?
- Pewnie masz rację - wzruszyłam ramionami i posprzątałam po śniadaniu - Ale wiesz, chyba mimo wszystko chciałabym się z nią spotkać.
- Pomyślimy, myszko...


*** Oczami Layli ***

Wszystko się psuje. Nie tak miało być, straciłam i przyjaciółkę i mężczyznę, którego naprawdę kochałam. Dlaczego? Bo bałam się szczerze porozmawiać z przyjaciółką...
- Layla - podniosłam na George'a zmęczone spojrzenie - Wychodzę.
- Kiedy wrócisz?
- Nie twoja sprawa - przygryzłam wargę i wróciłam do oglądania telewizji - Jakby Scarleth się odezwała, masz mnie o tym poinformować.
- Wiem, pamiętam.
- Nie tym tonem, Layla - podszedł do mnie i dość mocno złapał mój podbródek, zmuszając tym samym do patrzenia sobie w oczy - Uważaj na siebie, nie chcę, żeby coś stało się z dzieckiem.
- Rozumiem.
- Do zobaczenia. - i wyszedł. Westchnęłam cicho i położyłam się na tej ogromnej sofie. Umrę tu z nudów. Znowu. Każdego dnia po trochę umieram. Scarleth pewnie się ze swoim porywaczem nie nudzi. No cóż...
Mój telefon zaczął wibrować. Niepewnie wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Wywołałam wilka z lasu. Odebrałam.
- Sharleth?
- Layla, hej... Ja wiem, że dużo się ostatnio działo, ale naprawdę chciałabym się z tobą zobaczyć, porozmawiać.
- Emm... No dobrze. Za godzinę? W naszej dawnej kawiarni?
- Jasne, już się zbieram - miałam się rozłączyć, ale przerwał mi jej zdenerwowany głos - Ach, Lay... Zapomniałabym. Nie mów mojemu ojcu, proszę.
- J-jasne... - połączenie się przerwało, a ja bardzo powoli odsunęłam telefon od ucha. Stałam przed naprawdę ciężkim wyborem. Weszłam w kontakty i zatrzymałam się na jednym z nich. Mogłam zadzwonić do George'a i powiedzieć mu o tym, że umówiłam się ze Scarleth i tym samym sprawić, że znów będzie patrzył na mnie inaczej, że wrócimy do tego, co było... Ale mogłam też odzyskać przyjaciółkę, której od dłuższego czasu mi brakuje. Schowałam twarz w dłoniach i powstrzymałam łzy napływające mi do oczu. Dlaczego to musi być takie trudne?


*** Oczami Scarleth ***

- Dzięki za spotkanie, Lay. - mocno przytuliłam dziewczynę, czując jak szeroki uśmiech wkrada się na moją twarz, a już po chwili złapałam narzeczonego za rękę. Nie chciał puścić mnie samej, ale w sumie mu się nie dziwiłam. Czekał cierpliwie pod kawiarnią, bo, jak sam mówił, chciał dać nam trochę prywatności, chociaż moim zdaniem po prostu nie chciał słuchać tego typu rozmów.
- To ja dziękuję, Scar. Brakowało mi cię, wiesz?
- Wiem, bo mi Ciebie też...
- Scarleth, powinniśmy już jechać - spojrzałam na Harry'ego i kwinęłam głową. Pożegnałam się z przyjaciółką i już 10 sekund później siedziałam w samochodzie, a Harry jechał w stronę naszego domu, trzymając dłoń na moim udzie.
- Dziękuję za dzisiaj, Harry. - uśmiechnął się i delikatnie zacisnął palce.
- Chcę, żebyś była szczęśliwa, nawet jeżeli w praktyce ma to oznaczać spotkania z nią. - poczułam tą ogarniającą mnie radość. Wiedziałam, że to ten jedyny. Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna.
- Kocham cię, Harry.
- Ja ciebie też kocham, Scarleth. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 36 - Chinese food, cheap wine and football match

*** Oczami Harry'ego ***

Zachowanie Scar na wakacjach troszeczkę mnie zmartwiło. Nadal chodzi zdenerwowana i smutna. Pocałowałem ją długo wychodząc na akcję.
- Nie idź. - złapała mnie za rękę. - Tak bardzo chcę, żebyś został.
- Za godzinkę jestem.
- Weź mnie ze sobą. Chcę być obok Ciebie. - przytuliłem ją i pocałowałem w czoło.
- Tutaj jesteś bezpieczna. Kotku to nic wielkiego. Jadę tylko pogadać z chłopakami.
- A szybko wrócisz ?
- Najszybciej jak się da. No Scarleth, nie dramatyzuj, błagam. - pocałowałem ją krótko i wyszedłem. Wkurza mnie robienie takiej dramy. Zawsze wychodziłem, a nagle coś jej się przyśniło i będzie ryczała. Kocham ją, ale to irytujące. Kobieta nie będzie mnie kontrolowała i ustawiała. Jechałem w stronę miasta myśląc o oświadczynach. Zaobrączkuje się. Ciekawe jakim będę mężem. Pewnie tak samo fatalnym jak chłopakiem. Uśmiechnąłem się parkując pod domem Louisa. Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi. Otworzyły się zanim jeszcze zapukałem. Eleanor rzuciła mi się na szyję.
- Harry Harry oświadczyłeś się jej ! Gratuluję ! - nie bardzo wiedziałem co mam zrobić więc po prostu stałem. Uśmiechnięty Louis przyszedł i ją odciągnął. Nadal bardzo lubię El. Są z Louisem świetną parą.
Byli tylko oni  i Zayn. Przyjechałem spóźniony więc reszta powinna już być.
- Emm... Jest piątek. O ile się nie mylę w każdy piątek jest jakaś akcja.
- Zapomniałem Ci powiedzieć, że robimy sobie jakąś przerwę. Psy za bardzo węszą.
- Kurwa no, mogłeś dzwonić Louis. Zostałbym ze Scarleth. - założyłem kurtkę.
- Nie możesz z nami posiedzieć ?
- Nie. Chcę spędzić wieczór ze Scar. - pożegnałem się i wyszedłem. Pojechałem do centrum po chińskie jedzenie i wracałem do domu. Na autostradzie był wypadek. Przejechałem obok. Na szczęście nie ma znajomego samochodu. Wróciłem do domu.
- Jestem. - przyszła do mnie i się przytuliła. Boże takie zachowanie zaczyna być męczące. Najbardziej denerwuje mnie to, że nie chce powiedzieć mi o co chodzi. Martwię się o nią.
- Kupiłem jedzenie. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło - Chodź zjeść. Pewnie już wystygło. - poszedłem do kuchni i rozpakowałem to. Otworzyłem też wino. Siedliśmy w salonie na dywanie i włączyłem mecz. Za to najbardziej ją kocham. Nie trzeba jej wiele, żeby była szczęśliwa. Chińskie jedzenie, tanie wino i mecz. Takiej kobiety szukałem.

*** Oczami Scarleth ***

Harry dzisiaj bardzo chciał coś załatwić w Londynie no i tym sposobem wysłał mnie i Eleanor na zakupy.
- Masz już jakieś plany co do ślubu ? - spytała mnie dziewczyna, a ja z uśmiechem spojrzałam na pierścionek.
- Nie mam pojęcia, ale na 100 % nie chcę brać go w kościele, albo w urzędzie.
- Idziemy poszukać sukni ? No chodź !
- Ale ja nie chcę takie tradycyjnej.. Chcę coś innego niż wszyscy mieli.
- Coś znajdziemy. - zobaczyłam ją jak tylko weszłam do sklepu z sukniami ślubnymi. 40 minut później była już moja. Niosłyśmy z El to pudełko do samochodu. Mój czerwony mercedes pięknie prezentował się na parkingu. Wyruszyłyśmy jeszcze w poszukiwaniu butów no i sukienki dla El. Będzie moją druhną. No i znalazłam. Wyglądała nieziemsko.
- To nie fer. Jesteś zbyt piękna. - wywróciła oczami.
- A ty zbyt kochana. - poszłyśmy jeszcze na sushi. Dzień był super. Koło 18 wróciłam do domu. Harry'ego jeszcze nie było. Hmm.. kiedyś muszę nauczyć się gotować. Włączyłam laptopa i znalazłam przepis na szybkie danie. Sprawdziłam składniki. Mam ugotowany ryż, w zamrażarce warzywka na patelnię. Podsmażę i pokroję mięso. He, to nie aż takie trudne. 40 minut później wszystko było gotowe. Nawet jakieś przyprawy tam wsypałam.
- Scarli jesteś już ?
- Tak ! W kuchni !
- Kupiłaś coś do jedzenia ? - wszedł do kuchni i pocałował mnie w policzek.
- Nie. Ugotowałam. - zamknęłam szybko laptopa.
- Ty tak na serio ?
- Serio serio.
- Trenujesz się w zawodzie żony ?
- Chcę być dla Ciebie jak najlepsza. Ja próbowałam i jak widzisz, jeszcze żyję. Nałożyć Ci ?
- Pewnie. - razem usiedliśmy przy stole.
- Kupiłam dzisiaj sukienkę na ślub.
- Sukienkę ? Nie suknię ? - pokręciłam przecząco głową.
- No bo ja nie chcę ślubu w kościele, ani w urzędzie.
- Jakieś pomysły ? - cały wieczór wymienialiśmy nasze uwagi i pragnienia co do tego szczególnego dnia. Wszystko wydawałoby się być takie idealne. Czułam się jak księżniczka w bajce.
- Idę pod prysznic. Idziesz ze mną ? - uśmiechnął się całując mnie po szyi.
- Idę. - pomógł mi wstać i wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie do łazienki i rozbierał całując. Miał być prysznic, a nie seks, ale nie będę narzekać. Nalał wody do wanny. Chyba pierwszy raz pozwolił mi być na górze. Było mi z nim cudownie. Oboje przeżyliśmy orgazm i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie użyliśmy zabezpieczenia.
- Harry ?
- Wiem. - pocałował mnie w czoło. - Rodzina to rodzina. Sami jej nie stworzymy.
- Nie wiedziałam, że chcesz mieć dzieci...
- Jedno lub dwójkę. - wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Boże ja i Harry będziemy mieć dzieci, weźmiemy ślub. Nigdy nie sądziłam, że to będzie możliwe. Nigdy nie byłam bardziej pewna jego uczuć do mnie niż teraz.
- Kochanie ? Po co byłeś dzisiaj w Londynie ?
- Dobrze, że pytasz. Byłem kupić gazetę.
- I po jedną gazetę jechałeś taki kawał ? - zaśmiał się.
- Kupiłem całe wydawnictwo. To Twoje takie ulubione co czytasz było na sprzedaż. No i kupiłem. Mam nadzieję, że pomożesz mi jakoś to ogarnąć.
- A co z gangiem ?
- Jako ojciec i mąż nie mogę całe życie robić na lewo. Muszę o Was zadbać. To jak, pomożesz ?
- Oczywiście, że Ci pomogę ! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
- Ja też kochanie. - wyszliśmy z wanny. Założyłam piżamę i rozczesałam włosy. Harry się golił. Zaśmiałam się sama do siebie.
- Co się cieszysz ?
- Przypomniała mi się scena ze Shereka jak się oboje golili. Dobrze, że ja nie muszę. - złapał moją twarz w dłonie i przycisnął usta do moich. Pianka do golenia wylądowała na  mojej twarzy.
- Harry ! - pisnęłam i zaczęłam ją zmywać. Fuj. Śmiał się ze mnie goląc się. - Jesteś nieznośny. Idę do łóżka.- jak obok niego przechodziłam to jeszcze mnie za tyłek złapał. Wywróciłam oczami i naszykowałam pościel. Zajęłam miejsce na swojej połowie i czekałam na mojego ukochanego.
- Śpisz już kotku ? - połozył się obok, a ja od razu zajęłam miejsce w jego ramionach.
- Nie śpię. Wiesz, że bez Ciebie nie zasnę. - objął mnie i pocałował w czoło.
- Kocham Cie Scarleth.
- Ja Ciebie też kocham Harry. - wtuliłam nos w jego szyję i cieszyłam jego zapachem. Już prawie usypiałam kiedy usłyszałam wibracje mojego telefonu.
- Kotku, kto o tej porze ? - mruknął Hazz.
- Nie mam pojęcia. - odblokowałam ekran i aż zadrżałam. Ojciec.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 35 - I'll Go Wherever You Will Go

*** Oczami Scarleth ***

Patrzyłam to na niego, to na kwiat z szeroko otwartymi ustami, nie wiedząc, co powiedzieć. W pierwszym
odruchu chciałam sprawdzić, czy ma temperaturę, później czekałam, czy przypadkiem nie wybuchnie śmiechem. Czekałam do momentu, gdy z zamyślenia znów wyrwał mnie jego głos.
- Scarleth - przełknął ślinę, a ja otrząsnęłam się.
- Co?
- Zostaniesz moją żoną? - poczułam, jak szklą mi się oczy i przyspiesza mi oddech. Tak długo na to czekałam...
- Tak, Harry. Zostanę - przez chwilę miałam wrażenie, że na jego twarzy zauważyłam ulgę. Wsunął mi pierścionek na palec i wstał, po czym wziął mnie na ręce, mocno przytulił i pocałował. Naprawdę, modliłam się, żeby ta chwila trwała wiecznie.

* * *

Chociaż myślałam, że to niemożliwe, po zaręczynach układało się nam jeszcze lepiej, niż na początku wyjazdu, a już wtedy było cudownie. Zazwyczaj dzieliliśmy czas między plażę i łóżko. Graliśmy często w siatkówkę, a gdy raz jakiś facet podszedł, żeby podać mi piłkę myślałam, że Harry zmiażdży mi żebra, tak mocno mnie objął. Był zaborczy, ale w sumie chyba byłam mu za to wdzięczna. Było tu tylu mężczyzn, że bałam się przejść przez plażę bez jakiegoś okrycia wierzchniego. Dzisiaj było wyjątkowo gorąco. Powiedziałam Harry'emu, że sama wrócę do pokoju, bo zapomniałam kremu na opalanie, a w pełnym słońcu nietrudno o poparzenie skóry. Gdy już wracałam na plażę, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zatrzymałam się i w jednej chwili zostałam odwrócona. Stał przede mną umięśniony koleś o raczej niezbyt inteligentnym wyrazie i tak niezbyt pięknej twarzy.
- Hej, maleńka. Bolało jak spadałaś z nieba? - no ja pierdolę, serio?
- Mnie nie, ale ciebie pewnie tak, patrząc na twoją twarz nawet nie mam wątpliwości. - zaśmiał się tylko. No idiota.
- Zadziorna... Lubię takie. - jego ręka znalazła się na moim tyłku, ale zanim ja zdążyłam ją strącić, zastąpiła ją inna. Przełknęłam ślinę.
- Przepraszam, coś mówiłeś?
- Nooo. Dobra z niej du... - zanim skończył oberwał po twarzy, na tyle mocno, że chyba zgubił jedynkę.
- Ta "dupa" to moja narzeczona. Uważaj na słowa, bo pożałujesz - Harry stanął naprzeciw mnie i delikatnie położył dłonie na moich ramionach - Nic ci nie zrobił, wszystko dobrze?
- Jest ok, Hazz. - objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.
- Chcesz jeszcze iść na plażę?
- Nie chcę.
- To zabieram cię na obiad - uśmiechnęłam się i splotłam nasze palce. Mój narzeczony, mój jedyny Harry.
Wieczorem poszliśmy na inną plażę. Szłam po ciepłym piasku trzymając za rękę mojego narzeczonego, a patrząc w horyzont myślałam o przyszłości. Co w zasadzie się zmieni? Będę panią Styles, ale czy to w jakikolwiek sposób wpłynie na moje relacje z Harrym? Usiedliśmy na kocu, gdy niebo było już krwistoczerwone. Poczułam dłonie na swoich biodrach i uśmiechnęłam się lekko.
- O czym myślisz?
- O nas.
- I co wymyśliłaś?
- Nic wielkiego... Harry, w zasadzie skąd decyzja o oświadczynach? - wzruszył ramionami i westchnął cicho. Siedzieliśmy w milczeniu przez dłuższy czas.
- Nie mogę znowu cię stracić, Scarleth. Kiedy jechałem wtedy do centrum... Nie chciałbym się tak więcej, czuć, kochanie, ale myśl, że mogłaś zniknąć tak mnie przeraziła... Teraz nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie.
- Ja swojego bez ciebie też nie widzę. Pójdę za tobą, dokądkolwiek pójdziesz. - przerażała mnie prawdziwość tego stwierdzenia. Do tego stopnia, że posmutniałam. Zauważył to.
- Co się dzieje, Scar? - nie będę owijać w bawełnę.
- Jesteś w gangu, Harry. Trochę przerażają mnie chwile, w których znikasz i nie mam od ciebie znaku życia przez dłuższy czas, ja...
- Nie masz powodu do obaw, Scarleth. Nie robię tego od wczoraj.
- Ja wiem, ale...
- Nie ma żadnych ale, Scarleth - uciął i pocałował mnie krótko w usta, chyba go zdenerwowałam - Idziemy? - pokiwałam głową i wstałam, pomogłam mu złożyć koc i wróciliśmy do siebie. Od razu poszłam pod prysznic i do łóżka. Zmęczona wydarzeniami całego dnia i poprzednią nocą zasnęłam, gdy tylko poczułam ramiona Harry'ego oplątujące moje ciało.

* * *

Wzięłam do ręki jego telefon i niepewnie odblokowałam klawiaturę. Naprawdę wahałam się czy to zrobić, ale w końcu powinnam. Został dzień do ślubu, już nic złego się nie stanie. Wpisałam numer i czekałam na połączenie. Po dwóch sygnałach zaczęłam się wahać, ale już nie było odwrotu. Ktoś podniósł słuchawkę.
- Danell. - wow, zawsze był taki... Zimny?
- Wychodzę za mąż - cisza po drugiej stronie - Chciałam tylko, żebyś wiedział. - i rozłączyłam się.
Następnego dnia nie mogłam nic zjeść, chodziłam zestresowana zerkając w stronę szafy,w  której wisiała sukienka. Godzinę przed planowaną ceremonią zaczęłam mieć złe przeczucia, które potwierdziły się, gdy szłam w stronę mojego męża, gdy ślub się zaczynał. Kwiaty wypadły mi z dłoni, gdy zobaczyłam mojego ojca, gdy przystawiał Harry'emu pistolet do skroni.
- Tato, nie... - jęknęłam cicho przez łzy. Mój ojciec uśmiechnął się złowieszczo i nacisnął na spust.

* * *

Gdy otworzyłam oczy nie zobaczyłam go obok. Poczułam, jak zaczynam drżeć na całym ciele, targana płaczem. Oddech znacznie mi przyspieszył, gdy zobaczyłam telefon na szafce nocnej. Szybko wzięłam go w dłoń i z impetem rzuciłam o podłogę.
- Scarleth? - ten głos... Skierowałam zapłakany wzrok na wejście do pokoju - Możesz mi powiedzieć, co ty właściwie robisz? - zerwałam się na równe nogi i wskoczyłam na niego. Oplątałam go rękoma i nogami.
- Dobrze, że jesteś...
- Odpowiedz, Scar.
- Nie - jęknęłam i wtuliłam twarz w jego szyję, szukając bezpieczeństwa - Nie wiem. - pocierał dłonią moje plecy.
- Myszko, powiedz, o co chodzi.
- Nie chcę tu być. Zabierz mnie stąd. - ujęłam jego twarz w dłonie i patrzyłam, jak zmienia się jego nastawienie. Jak zmienia się on.


// Przepraszam za zwłokę, Wasza C.

Obserwatorzy