poniedziałek, 29 grudnia 2014

Tamtararaaam !

* werble *

Serdecznie zapraszamy na drugą część Irresistible, którą nazwałyśmy " Irreplaceable " :)

IRREPLACEABLE

Przy okazji informuję, że przez hejty ze strony pewnej części fandomu musiałam zmienić nazwę twittera z @/NiallouJHoran na @iluvmyhemmings https://twitter.com/iluvmyhemmings / M. Horanson

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Ogłoszenia parafialne

Hej kochani, więc chciałam Was poinformować, że wraz z Caroline postanowiłyśmy napisać drugą część Irresistible, którą nazwiemy " Irreplaceable " ( Tak wiem, oryginalnie ! ).
Czekamy na szablon i pod koniec tygodnia mam nadzieję, że podam Wam link do nowego bloga, z drugą częścią przygód Scarleth i Harry'ego :) / M.H

niedziela, 16 listopada 2014

Epilog

*** 2 tygodnie później ***

*** Oczami Scarleth ***

- Prosimy zapiąć pasy. Za kilka minut wylądujemy w Los Angeles. Dziękujemy państwu, za wspólny lot. - popatrzyłam na Laylę. Nie wierzę, że nam się udało. Trzymała na kolanach swojego nowo narodzonego syna. Mikey. Cóż... chyba jestem wam winna małe wyjaśnienia. Nie wytrzymałam tego, że Harry kolejny raz mnie pobił. Dałam mu wiele szans, ale mój limit się wyczerpał. Kiedy trafiłam do szpitala namówiłam mojego lekarza, żeby wystawił mi fałszywy akt zgonu. Podobno Harry płakał i cierpiał, ale ciężko mi w to uwierzyć. Znajdzie sobie kolejną idiotkę ufającą mu. Po wyjściu ze szpitala ja i Layla ukryłyśmy się u mojego ojca, który nawet urządził mi fałszywy pogrzeb, na którym Harry się nie pojawił. Załatwił mi i przyjaciółce dokumenty, żebyśmy zaczęły w Stanach z nowymi nazwiskami. Załatwił nam też pracę w jednej z jego firm. Oczywiście też dostałyśmy mieszkanie. Teraz nazywam się Evette Rogers, a Layla to Daisy Reece.
- No i jesteśmy. - powiedziałam kiedy stanęłyśmy na płycie lotniska. Z trudem wzięłyśmy nasze bagaże i poszłyśmy do taksówki. 40 minut później weszłyśmy do naszego nowego mieszkania.
- Whow.. Ładnie. - mieszkanie było duże, czteropokojowe. Ładna kuchnia i łazienka. Mikey rozglądał się po pomieszczeniu kiedy Lay... to znaczy Daisy go przewijała. Poszłam rozpakować swoje ubrania. Trzeba będzie trochę wymienić garderobę, ale nie chcę już naciągać taty na moje zachcianki. Nie mogłam wziąć wszystkiego, ale jakoś sobie poradzę.
- Scar, ktoś dzwoni do drzwi, otworzysz ?
- Jasne. - westchnęłam. Odgarnęłam włosy z twarzy i poszłam do drzwi. Nie spojrzałam przez wizjer i to był ogromny błąd.
- Dzień dobry, Scarleth. A może raczej Evette ? - spojrzałam w rozszalałe ze złości zielone oczy Harry'ego. To niemożliwe.. Przecież uciekłam...


KONIEC :)

Od M. Horanson :

No cóż, ostatni rozdział jest krótki, nawet bardzo. Nie chciałam na siłę przeciągać nieuchronnego. Chciałam podziękować Wam, za wszystkie miłe komentarze, słowa wsparcia, wyświetlenia, a chyba najbardziej za cierpliwość. Nie wiem czy to już koniec losów Harry'ego i Scarleth. Tą decyzję muszę podjąć razem z Caroline ;) Jeszcze raz za wszystko dziękuję :) Kocham Was najbardziej <3


Od Caroline :

Cześć po raz ostatni na tym blogu! Nie będę się rozpisywać, bo nie o to chodzi. Na koniec chciałabym tylko powiedzieć, że jestem ogromnie wdzięczna Horanowej (masz buziola :*) za to, że dała mi szansę, znosiła moje zastoje itp. i pozwoliła mi uczestniczyć w procesie powstawania "Irresistible". No i oczywiście jestem wdzięczna Wam, za każde słowa zaczęty, pochwałę, czy uwagi. Będę za Wami tęsknić, Wasza C. Xx

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 40 - 'till I'll die

Nadal nie bardzo rozumiałam. Patrzyłam na Zayna i Lay. Oni wpatrzeni byli w siebie. Co jest kurwa ?!
- Nie no stary, serio ? - spytał Harry obejmując mnie w talii.
- Serio.
- Ale co serio ? - wtrąciłam wieszając się jego ramienia jak jakaś małpka.
- Doll, wychodzi na to, że ojcem tego dziecka jest Zayn.

*** Oczami Harry'ego ***

Zdziwiony patrzyłem na to co robi moja dziewczyna. Poszła do kuchni, wzięła szklankę wody, napiła się po czym wypluła to Zaynowi prosto w twarz.
- Co ?!
- Bonus za szybką reakcję. - mruknął mulat i wytarł się koszulką.
- Scarleth opanuj się. - przywołałem ją do porządku zanim za dużo sobie pozwoli.
- Puszczaj kapciu ! - wyrwała się i stała pomiędzy zszokowanym mną i przestraszoną Laylą. Nie no kurwa bez przesady. Złapałem ją w talii i zaniosłem do sypialni. Rzuciłem na łóżko i zamknąłem drzwi.
- Słuchaj do cholery ! Nie pozwalaj sobie za dużo, bo ja potrafię zrozumieć to, że jesteś pod wpływem emocji, ale bez przesady ! Nie jestem Twoim kolegą tylko mężczyzną ! Pamiętaj o szacunku dziewczynko !
- Wiesz co, w tym momencie mam na głowie ważniejsze sprawy niż Twoje urażone ego. - zadrwiła, a ja poczułem jak tracę panowanie zamachnąłem się otwartą ręką.


*** Oczami Zayna ***

- Layla... wiem, że nie powinienem zostawiać Cię z tym samej.
- Nie powinieneś, ale nie chcę już do tego wracać. Chcę być w końcu bezpieczna. Jesteś w stanie zapewnić to mi i naszemu synowi ?
- Synowi ? - kiwnęła potwierdzająco głową. - Wiesz, że jestem. - patrzyła na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, a ja zastanawiałem się, o co jej może chodzić.
- No co ?
- Nic. - wzruszyła ramionami. - Próbuję sobie jakoś to wszystko wyobrazić i poukładać, ale mi nie wychodzi. - ja pierdolę, baby.
- Emm... Kupię Ci mieszkanie, duże - szybko dodałem, gdy zobaczyłem jej minę, jakby chciała mnie zabić. - No i będę cały czas w pobliżu. Tak jakby co.
- Jako kto ? - ale bezpośrednia, no no. Zmarszczyłem brwi, bo za cholerę nie wiedziałem co mogłem odpowiedzieć.
- Przyjaciel. - otworzyła szeroko usta i nie wydawała z siebie żadnego dźwięku przez dłuższy czas. W końcu odwróciła wzrok i parsknęła śmiechem.
- Najpierw robisz mi dziecko, a później chcesz się przyjaźnić ? Ty poważny jesteś ? - nie mogła opanować śmiechu, który miałem ochotę przerwać, ale cierpliwie czekałem, aż się uspokoi. Zajęło jej to trochę. - Przyjaciele ? Pff... Dobre. Zajebiste wręcz.
- Layla, możesz powiedzieć wprost o co Ci chodzi ? Nie znoszę takiego chrzanienia.
- Liczyłam na coś więcej Zayn.
- Ale ja Ci nic nie obiecywałem, Lay. - powiedziałem spokojnie nie zważając na jej złowrogie spojrzenie - Mogę dawać pieniądze na to, żebyś utrzymała siebie i naszego syna, ale nie chcę pakować się w związek...
- Ty jesteś jakiś niepoważny ?! - a olać to. Ignorując jej nawoływania wyszedłem na taras i zapaliłem papierosa, później drugiego, po tym już nawet nie liczyłem. Kurwa czy ja jej cokolwiek obiecywałem jak szła ze mną do łóżka ? Zaciągnąłem ją siłą, zgwałciłem, nie wiem ? Miało być bez zobowiązań i było. Wpadka. No okej, kurwa, bywa. Nie jestem zbyt odpowiedzialny, ale jak powiedziałem, będę mieć syna i zrobię wszystko, żeby miał dobre życie. Nigdzie ty nie ma mowy o jakimkolwiek związku. Nie znoszę tego ograniczania się do jednej osoby. Wolę być wolny jak ptak, mieć wiele dziewczyn. Nie mówię, że kiedyś nie znajdę tej jedynej, ale na pewno nie teraz i na pewno nie będzie nią Layla. Westchnąłem cicho i zgasiłem ostatniego papierosa, po czym schowałem prawie pustą paczkę do kieszeni spodni i wróciłem do jadalni. Pustej.
- Layla ? - nie było jej w kuchni ani w łazience - Layla to nie jest śmieszne ! - wkur... Konkretnie zirytowany obszedłem cały dom i podwórze, ale bez skutku. Blondynka zniknęła.

*** Oczami Scarleth ***

Siedziałam na brzegu wanny mając nadzieję, że już da mi spokój. Znów wszystko mnie boli. Znów wszystko straciło sens. Zmywałam z dłoni resztki mojej własnej krwi. Chyba nigdy nie pobił mnie tak bardzo. Chyba nigdy nie czułam się tak słaba i bezbronna. Chcę pić, ale nie mogę zejść na dół. On tam jest i znów mnie pobije. Napiłam się wody z kranu, ale nadal czułam tylko metaliczny posmak krwi. Zaraz zwymiotuję. Z trudem założyłam czyste ubrania i poszłam do sypialni. Weszłam pod kołdrę drżąc z zimna. Wszystko dookoła mnie wirowało. Dlaczego tak dziwnie się czuję. Ktoś wszedł do sypialni. Nawet nie wiem kto. Nie mam siły już otworzyć oczu. Nie czuję już nic. Cudownie.
- Do szpitala. Ona umrze Styles. - jeszcze tyle udało mi się usłyszeć. Czy to aniołki ?


*** Oczami Zayn'a ***

Jeździłem po całym mieście razem z moimi ludźmi. Tylko Styles siedział w domu. Muszę ją znaleźć zanim zrobi to Danell. Kurwa no, czy tak trudno jest znaleźć w środku nocy ciężarną dziewczynę ? Zgaduję, że nie, dlatego mi się uda. Odebrałem upierdliwie dzwoniący telefon.
- Zayn mam ją. - Czy ja już kiedyś mówiłem, że wielbię Horana ?
- Gdzie ?
- Upper Street.
- Przywieź ją do mojego domu.
- Robi się. - no i 20 minut później siedziała w moim salonie i piła ciepłą herbatę.
- Dlaczego wyszłaś ?
- Po co miałam zostać ? Ty też wyszedłeś.
- To nie mnie chcą tutaj zabić.
- Polemizowałabym. - wywróciłem oczami. Tak bardzo muszę się powstrzymywać, żeby nie zapalić przy niej tego cholernego papierosa. - Poza tym, jesteśmy przyjaciółmi. Odezwę się po porodzie i skoczymy na piwo.
- Nigdzie nie pójdziesz ?
- Ale Zayn, nie masz prawa mi rozkazywać. Jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI. - położyła na to słowo taki nacisk, że aż odbiło się echem po pokoju.
- Mała, słuchaj mnie
- To ty posłuchaj. Skoro wiedziałeś jak włożyć to mogłeś się zainteresować jak wyciągnąć dziecko zanim było za późno. Teraz podjąłeś decyzję, że masz nas gdzieś.  Twój wybór, więc daj mi spokój.
- No i dokąd zamierzasz iść ?
- Do Scarleth.
- Scar jest w szpitalu, raczej Ci nie pomoże.
- Co ? Co jej się stało ? - ciężko mi było to powiedzieć. Przecież ona nie może się denerwować. Zresztą... czemu ja się tym przejmuję.


*** Oczami Harry'ego ***

Nerwowo obgryzałem paznokcie maszerując wte i wewte po szpitalnym korytarzu. Nie możliwe, że zrobiłem jej aż taką krzywdę. Przecież biłem ją lekko. Tak jak zawsze. Jak to kurwa brzmi. Złamałem kolejną daną jej obietnicę. Zaufała mi, a ja jak zawsze wszystko próbowałem załatwić siłą. Co będzie jak ją stracę ? Kim wtedy będę ? Nie poradzę sobie bez niej. Nie po tym wszystkim. Z sali, w której była Scarli wyszedł lekarz. Podszedłem szybko do niego i pielęgniarki.
- Zanotuj. - zwrócił się do niej - Zgon nastąpił o 23.02. Nazwisko pacjentki...

Ciąg dalszy nastąpi :)

Pożegnanie.

OKEJ. ZAWSZE SIĘ POWSTRZYMYWAŁAM, ALE NIE TYM RAZEM.
JEŻELI WY ( NIE MÓWIĘ O WSZYSTKICH ) MACIE COŚ TAKIEGO JAK ŻYCIE PRYWATNE I PROBLEMY PRYWATNE TO MIEJCIE KURWA JEGO JEBANA MAĆ ODROBINĘ SZACUNKU DO TEGO, ŻE KTOŚ NIE MA CZASU I MA W ŻYCIU WAŻNIEJSZE RZECZY NIŻ PIERDOLONY ROZDZIAŁ JEBANEGO OPOWIADANIA ! NAZYWACIE MNIE " SUKĄ " I " PIERDOLONĄ KSIĘŻNICZKĄ " TYLKO I WYŁĄCZNIE DLATEGO, ŻE WALCZĘ O TO, ŻEBYM NIE STRACIŁA SPRAWNOŚCI FIZYCZNEJ I WŁADZY W NOGACH, ALE KOGO TO KURWA OBCHODZI, ŻE MAM PROBLEMY Z KRĘGOSŁUPEM I MUSZĘ CHODZIĆ NA REHABILITACJĘ PRZEZ CO NIE MAM CZASU NAWET DLA MOJEGO CHŁOPAKA ? PIERDOLĘ TAKI BIZNES I BĘDĘ TRAKTOWAŁA WAS Z TAKIM SAMYM " SZACUNKIEM " JAK WY MNIE.

TERAZ DO RESZTY, KTÓRA POMIMO TEGO, ŻE ZAWALIŁAM CIERPLIWIE CZEKA NA ROZDZIAŁ :

POSTARAM SIĘ DODAĆ GO JUTRO, TAK SAMO JAK NADROBIĆ RESZTĘ.
WYBACZCIE. W ZESZŁYM ROKU ZAWALIŁAM SZKOŁĘ. W TYM DOSZŁY MI JESZCZE DOSYĆ POWAŻNE PROBLEMY ZE ZDROWIEM. JEŻELI NIE CHCECIE TEGO DALEJ CZYTAĆ, ZROZUMIEM. PRZEPRASZAM. NIE MAM GŁOWY DO PISANIA. NIE MAM WENY ANI OCHOTY.

/ HORANOWA.

Uwaga

Przepraszamy za zastój i brat notki o informacji o kolejnym rozdziale, ale w sumie same nie wiemy, kiedy się pojawi. Mamy w tej chwili naprawdę sporo na głowie, dużo się dzieje i cóż... Nie wyrabiamy ze wszystkim.
Jeszcze raz przepraszamy.

Edit: + naprawdę proszę przerwać te bezcelowe kłótnie między sobą pod poprzednim rozdziałem. :(

czwartek, 4 września 2014

Rozdział 39 - Salute

~*~

Stoję pośród ciał. Pokrwawionych ciał, w których wygasło już wszystko. Ja to zrobiłem. Ja im to odebrałem. Dlaczego ? Bo jestem przestępcą. Najbardziej poszukiwanym przestępcą w kraju. Jestem za dobry, żeby mnie złapali. Ja i moich 4 braci. Dlaczego zabijam ? Bo mogę. Skoro mogli odebrać rodzinę mi, to ja mam prawo odebrać ją komuś. Nie zabijam przypadkowych ludzi. Nie zabijam dobrych ludzi. Dokładnie wybieram każdą ofiarę. Pedofile, mordercy dzieci, gwałciciele. Teraz nawet faceci, którzy biją swoje żony. Ja wiem, że nie byłem lepszy. Poniżałem ją, biłem i zgwałciłem. Zrozumiałem swój błąd. Teraz robię dla niej wszystko. Pozwalam na wiele i szanuję.
- Stary.. Idź już. Posprzątamy. - powiedział Niall kładąc rękę na moim ramieniu. - Nie mamy wiele czasu. Idź. - popchnął mnie w stronę samochodu. Tam też się udałem. Wróciłem do domu wariatów. Kurwa jak ta cała Layla się nie wyprowadzi, to przysięgam, że ja to zrobię. Przyspieszyłem i niedługo później byłem w domu. 
- Serio ? - i śmiech mojej Scarleth. Trzepnąłem drzwiami, żeby chociaż na chwilę się zamknęły. Przydreptała do hallu. 
- Harry ? - zmarszczyła tak śmiesznie brwi. 
- Tak mi dali na chrzcie.
- Gdzie byłeś ? 
- Z chłopakami. A co, nie wolno ? - wyminąłem ją i poszedłem do łazienki. 
- Harry, nic nie powiedziałeś, że wychodzisz. - zaraz ją rozniosę. Zamknąłem drzwi od łazienki i zniżyłem głos. 
- A ty nie powiedziałaś, że Twoja pseudo przyjaciółka, którą dymał  Twój ojciec będzie z nami mieszkać. - byłem strasznie o to wkurwiony. 
- Harry, ale... ja muszę jej pomóc. 
- Szkoda, że nie zapytałaś mnie o zdanie Scarleth. Może ja się wyprowadzę ? Nie będę wchodził Wam w drogę, czy coś.
- Harry, jak możesz tak mówić ? - przygryzła smutno wargę. - Przecież wiesz, że Cie bardzo kocham i nie chcę bez Ciebie żyć. Lay to moja jedyna przyjaciółka. Nie umiem jej zostawić, a zwłaszcza ze względu  na to, że wiem, jaki jest mój ojciec. Spróbuj mnie zrozumieć. Manipulował nią. - wypuściłem głośno powietrze. 
- Ile ona ma tutaj jeszcze być ? 
- Tyle, ile będzie trzeba. Co Ci przeszkadza ? Nawet z pokoju nie wychodzi. Nie bądź taki Harry. - wzięła mnie nieśmiało za rękę. 
- Jesteś w ciąży ? - spytałem wprost. Chyba ta niepewność irytowała mnie najbardziej. 
- Nie Harry. Nie jestem. - westchnęła. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czubek głowy.
- Będziemy próbować. Wiesz chociaż, kiedy masz dni płodne ? - pokręciła przecząco głową. - Zadzwoń do lekarza.
- A pójdziesz ze mną ? - wodziła palcem po moim torsie.
- Nie wiem. To nie w moim stylu. -
- My też nie jesteśmy w Twoim stylu. - wywróciłem tylko oczami i usiadłem na krawędzi wanny.
- Scarleth męczy mnie ta sytuacja. Nie czuję się swobodnie we własnym domu. Spróbuj zrozumieć też mnie.
- Rozumiem Cie. A ty rozumiesz mnie ? Sam wiesz jaki jest mój ojciec. Ty mnie nie zostawiłeś. Ja jej też nie potrafię.
- Scar, ale ja Ciebie kocham. Kim ona jest dla Ciebie ? Wybacz, ale prawdziwi przyjaciele nie zostawiają i ja zdania nie zmienię.
- Daj jej szansę. Dla mnie. Proszę... - szepnęła. Walczyłem sam ze sobą. Mam ochotę wywalić ją z tego domu na zbity pysk. Pamiętam jak moja ukochana przez nią płakała, jaka zapłakana do mnie przyszła. Okej, rozumiem, że każdy popełnia błędy, no ale z Danellem ?! Przecież... Fuj.
- Dobrze. Niech Ci będzie. - przytuliła się mocno. Oszalałem dla tej dziewczyny. W sumie to jestem w stanie ją zrozumieć. Vic już nie ma, a Scar została tylko El. Dogadują się, ale są całkiem inne. Scar jest żywiołowa, porywcza i bardzo naiwna. Eleanor jest spokojna i rozważna. Jest świetną dziewczyną, ale nie dla mnie. Pocałowała  mnie krótko i poszliśmy do salonu.
- Cześć Layla. - mruknąłem.
- Hej Harry. Chciałam Ci podziękować za wszystko.. - wstała i podeszła do mnie. - Wiem, że masz mnie za kompletną idiotkę, ale ja nie wiedziałam, że on jest takim człowiekiem. Nigdy nie popełniłabym takiego błędu. Nie wiem gdzie miałam mózg i
- Layla wystarczy. - uciąłem krótko - Było minęło. Możesz zostać tu jak długo chcesz.
- Dziękuję Harry. To wiele dla mnie znaczy, bo w sumie to się boję tego, co on może mi zrobić.
- Nic Ci nie zrobi. Spokojnie. Jadłyście ?
- Niee... Wiesz, że Layla gotuje gorzej ode mnie ? - Scar przytuliła się do mojego ramienia.
- To możliwe ? - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w skroń.
- Harry ! - nic nie powiedziałem. Poszedłem tylko do kuchni i zacząłem przygotowywać posiłek.
- Hazz masz gościa. - powiedziała cicho Layla, kiedy razem ze Scar weszły do kuchni. Wytarłem ręce i poszedłem do salonu. Zayn.
- Co jest ?
- Nic, a co ma być ? - widziałem po nim, że coś się dzieje. Zacząłem się denerwować. Jestem prawie pewny, że coś nabroili.
- Widzę Zayn.
- Gotujesz ? Co zjemy ? - poszedł do kuchni.
- Zayn do cholery ! - poszedłem za nim.
- Layla broń mnie ! - zasłonił się dziewczyną. Podoba mu się. Wiadomo. Zaynowi podoba się wszystko co się rusza. Brunetka uśmiechnęła się nieśmiało.
- Weź uważaj. Ona jest w ciąży. - mruknąłem i wróciłem do gotowania.
- Przecież wiem. Widzę. - pokręciłem tylko głową, a po chwili coś mi się przykleiło do pleców.
- Hej kochanie. - jezu, jaka ona jest malutka. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zrobiłem kurczaka, a potem w czwórkę usiedliśmy do posiłku.
- Więc... Po co przyszedłeś Zayn ? - spytałem wprost.
- Na kolacje.
- Dobra. Mam dwie opcje. Albo przyszedłeś podrywać Laylę, albo masz do mnie jakąś sprawę.
- Jedno w drugim nie przeszkadza. - widziałem, jak Scar coś ciśnie się na usta, ale jakimś cudem jeszcze się nie odezwała. Wypuściła głośno powietrza i wpakowała do ust sporą porcję kurczaka.
- No powiedz już. - odpuszczę jej tą mękę. Spojrzała na mnie z wdzięcznością.
- Chcesz kolejną do pomiatania i poniżania tak jak to zrobiłeś z Victorie ? Ja nie mówię, że ona była święta.
- Scar.. - szepnęła błagalnie Layla.
- No co ? Taka prawda. Poniewierałeś nią i zabiłeś jej dziecko.
- Bo kolejne miałem w drodze ! - krzyknął po czym zatkał usta dłonią. Popatrzyłem zdezorientowany na Scarleth, a potem na Laylę.
- Co ? - wykrztusiłem w końcu.

*** Oczami Scarleth ***

Sama nie wierzę w to co właśnie usłyszałam. Jak to ? Zayn od początku wiedział, że Vic to pułapka ? Po co by ją wtedy pieprzył ? No tak.. bo to facet. Spojrzałam na Harry'ego. Patrzył z niedowierzaniem w swojego przyjaciela. Pfff... a do Layli się dowalał.
- No to nieźle się bawisz. - skomentowałam.
- Scar musisz coś wiedzieć. - powiedziała Layla ze spuszczoną głową.
- Co ? - uznajcie, że jestem głupia, ale ja nie mam pojęcia o co im chodzi.
- Nie jestem w ciąży z Twoim ojcem.


Przepraszam, że tak długo, ale niestety mi nawet teraz w szkole nie odpuszczają i po 8/9 godzinach w szkole czasami nie mam siły na pisanie. Mam nadzieję, że potraficie to zrozumieć. Kocham Was xoxo 

Do tego prośba ! Jeżeli możecie to zagłosujcie na moje opowiadanie " Insomnia " :) To dla mnie bardzo ważne :) http://sonda.hanzo.pl/sondy,231547,d3sq.html  / Horanowa.;) 

Obserwatorzy