poniedziałek, 29 grudnia 2014

Tamtararaaam !

* werble *

Serdecznie zapraszamy na drugą część Irresistible, którą nazwałyśmy " Irreplaceable " :)

IRREPLACEABLE

Przy okazji informuję, że przez hejty ze strony pewnej części fandomu musiałam zmienić nazwę twittera z @/NiallouJHoran na @iluvmyhemmings https://twitter.com/iluvmyhemmings / M. Horanson

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Ogłoszenia parafialne

Hej kochani, więc chciałam Was poinformować, że wraz z Caroline postanowiłyśmy napisać drugą część Irresistible, którą nazwiemy " Irreplaceable " ( Tak wiem, oryginalnie ! ).
Czekamy na szablon i pod koniec tygodnia mam nadzieję, że podam Wam link do nowego bloga, z drugą częścią przygód Scarleth i Harry'ego :) / M.H

niedziela, 16 listopada 2014

Epilog

*** 2 tygodnie później ***

*** Oczami Scarleth ***

- Prosimy zapiąć pasy. Za kilka minut wylądujemy w Los Angeles. Dziękujemy państwu, za wspólny lot. - popatrzyłam na Laylę. Nie wierzę, że nam się udało. Trzymała na kolanach swojego nowo narodzonego syna. Mikey. Cóż... chyba jestem wam winna małe wyjaśnienia. Nie wytrzymałam tego, że Harry kolejny raz mnie pobił. Dałam mu wiele szans, ale mój limit się wyczerpał. Kiedy trafiłam do szpitala namówiłam mojego lekarza, żeby wystawił mi fałszywy akt zgonu. Podobno Harry płakał i cierpiał, ale ciężko mi w to uwierzyć. Znajdzie sobie kolejną idiotkę ufającą mu. Po wyjściu ze szpitala ja i Layla ukryłyśmy się u mojego ojca, który nawet urządził mi fałszywy pogrzeb, na którym Harry się nie pojawił. Załatwił mi i przyjaciółce dokumenty, żebyśmy zaczęły w Stanach z nowymi nazwiskami. Załatwił nam też pracę w jednej z jego firm. Oczywiście też dostałyśmy mieszkanie. Teraz nazywam się Evette Rogers, a Layla to Daisy Reece.
- No i jesteśmy. - powiedziałam kiedy stanęłyśmy na płycie lotniska. Z trudem wzięłyśmy nasze bagaże i poszłyśmy do taksówki. 40 minut później weszłyśmy do naszego nowego mieszkania.
- Whow.. Ładnie. - mieszkanie było duże, czteropokojowe. Ładna kuchnia i łazienka. Mikey rozglądał się po pomieszczeniu kiedy Lay... to znaczy Daisy go przewijała. Poszłam rozpakować swoje ubrania. Trzeba będzie trochę wymienić garderobę, ale nie chcę już naciągać taty na moje zachcianki. Nie mogłam wziąć wszystkiego, ale jakoś sobie poradzę.
- Scar, ktoś dzwoni do drzwi, otworzysz ?
- Jasne. - westchnęłam. Odgarnęłam włosy z twarzy i poszłam do drzwi. Nie spojrzałam przez wizjer i to był ogromny błąd.
- Dzień dobry, Scarleth. A może raczej Evette ? - spojrzałam w rozszalałe ze złości zielone oczy Harry'ego. To niemożliwe.. Przecież uciekłam...


KONIEC :)

Od M. Horanson :

No cóż, ostatni rozdział jest krótki, nawet bardzo. Nie chciałam na siłę przeciągać nieuchronnego. Chciałam podziękować Wam, za wszystkie miłe komentarze, słowa wsparcia, wyświetlenia, a chyba najbardziej za cierpliwość. Nie wiem czy to już koniec losów Harry'ego i Scarleth. Tą decyzję muszę podjąć razem z Caroline ;) Jeszcze raz za wszystko dziękuję :) Kocham Was najbardziej <3


Od Caroline :

Cześć po raz ostatni na tym blogu! Nie będę się rozpisywać, bo nie o to chodzi. Na koniec chciałabym tylko powiedzieć, że jestem ogromnie wdzięczna Horanowej (masz buziola :*) za to, że dała mi szansę, znosiła moje zastoje itp. i pozwoliła mi uczestniczyć w procesie powstawania "Irresistible". No i oczywiście jestem wdzięczna Wam, za każde słowa zaczęty, pochwałę, czy uwagi. Będę za Wami tęsknić, Wasza C. Xx

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 40 - 'till I'll die

Nadal nie bardzo rozumiałam. Patrzyłam na Zayna i Lay. Oni wpatrzeni byli w siebie. Co jest kurwa ?!
- Nie no stary, serio ? - spytał Harry obejmując mnie w talii.
- Serio.
- Ale co serio ? - wtrąciłam wieszając się jego ramienia jak jakaś małpka.
- Doll, wychodzi na to, że ojcem tego dziecka jest Zayn.

*** Oczami Harry'ego ***

Zdziwiony patrzyłem na to co robi moja dziewczyna. Poszła do kuchni, wzięła szklankę wody, napiła się po czym wypluła to Zaynowi prosto w twarz.
- Co ?!
- Bonus za szybką reakcję. - mruknął mulat i wytarł się koszulką.
- Scarleth opanuj się. - przywołałem ją do porządku zanim za dużo sobie pozwoli.
- Puszczaj kapciu ! - wyrwała się i stała pomiędzy zszokowanym mną i przestraszoną Laylą. Nie no kurwa bez przesady. Złapałem ją w talii i zaniosłem do sypialni. Rzuciłem na łóżko i zamknąłem drzwi.
- Słuchaj do cholery ! Nie pozwalaj sobie za dużo, bo ja potrafię zrozumieć to, że jesteś pod wpływem emocji, ale bez przesady ! Nie jestem Twoim kolegą tylko mężczyzną ! Pamiętaj o szacunku dziewczynko !
- Wiesz co, w tym momencie mam na głowie ważniejsze sprawy niż Twoje urażone ego. - zadrwiła, a ja poczułem jak tracę panowanie zamachnąłem się otwartą ręką.


*** Oczami Zayna ***

- Layla... wiem, że nie powinienem zostawiać Cię z tym samej.
- Nie powinieneś, ale nie chcę już do tego wracać. Chcę być w końcu bezpieczna. Jesteś w stanie zapewnić to mi i naszemu synowi ?
- Synowi ? - kiwnęła potwierdzająco głową. - Wiesz, że jestem. - patrzyła na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, a ja zastanawiałem się, o co jej może chodzić.
- No co ?
- Nic. - wzruszyła ramionami. - Próbuję sobie jakoś to wszystko wyobrazić i poukładać, ale mi nie wychodzi. - ja pierdolę, baby.
- Emm... Kupię Ci mieszkanie, duże - szybko dodałem, gdy zobaczyłem jej minę, jakby chciała mnie zabić. - No i będę cały czas w pobliżu. Tak jakby co.
- Jako kto ? - ale bezpośrednia, no no. Zmarszczyłem brwi, bo za cholerę nie wiedziałem co mogłem odpowiedzieć.
- Przyjaciel. - otworzyła szeroko usta i nie wydawała z siebie żadnego dźwięku przez dłuższy czas. W końcu odwróciła wzrok i parsknęła śmiechem.
- Najpierw robisz mi dziecko, a później chcesz się przyjaźnić ? Ty poważny jesteś ? - nie mogła opanować śmiechu, który miałem ochotę przerwać, ale cierpliwie czekałem, aż się uspokoi. Zajęło jej to trochę. - Przyjaciele ? Pff... Dobre. Zajebiste wręcz.
- Layla, możesz powiedzieć wprost o co Ci chodzi ? Nie znoszę takiego chrzanienia.
- Liczyłam na coś więcej Zayn.
- Ale ja Ci nic nie obiecywałem, Lay. - powiedziałem spokojnie nie zważając na jej złowrogie spojrzenie - Mogę dawać pieniądze na to, żebyś utrzymała siebie i naszego syna, ale nie chcę pakować się w związek...
- Ty jesteś jakiś niepoważny ?! - a olać to. Ignorując jej nawoływania wyszedłem na taras i zapaliłem papierosa, później drugiego, po tym już nawet nie liczyłem. Kurwa czy ja jej cokolwiek obiecywałem jak szła ze mną do łóżka ? Zaciągnąłem ją siłą, zgwałciłem, nie wiem ? Miało być bez zobowiązań i było. Wpadka. No okej, kurwa, bywa. Nie jestem zbyt odpowiedzialny, ale jak powiedziałem, będę mieć syna i zrobię wszystko, żeby miał dobre życie. Nigdzie ty nie ma mowy o jakimkolwiek związku. Nie znoszę tego ograniczania się do jednej osoby. Wolę być wolny jak ptak, mieć wiele dziewczyn. Nie mówię, że kiedyś nie znajdę tej jedynej, ale na pewno nie teraz i na pewno nie będzie nią Layla. Westchnąłem cicho i zgasiłem ostatniego papierosa, po czym schowałem prawie pustą paczkę do kieszeni spodni i wróciłem do jadalni. Pustej.
- Layla ? - nie było jej w kuchni ani w łazience - Layla to nie jest śmieszne ! - wkur... Konkretnie zirytowany obszedłem cały dom i podwórze, ale bez skutku. Blondynka zniknęła.

*** Oczami Scarleth ***

Siedziałam na brzegu wanny mając nadzieję, że już da mi spokój. Znów wszystko mnie boli. Znów wszystko straciło sens. Zmywałam z dłoni resztki mojej własnej krwi. Chyba nigdy nie pobił mnie tak bardzo. Chyba nigdy nie czułam się tak słaba i bezbronna. Chcę pić, ale nie mogę zejść na dół. On tam jest i znów mnie pobije. Napiłam się wody z kranu, ale nadal czułam tylko metaliczny posmak krwi. Zaraz zwymiotuję. Z trudem założyłam czyste ubrania i poszłam do sypialni. Weszłam pod kołdrę drżąc z zimna. Wszystko dookoła mnie wirowało. Dlaczego tak dziwnie się czuję. Ktoś wszedł do sypialni. Nawet nie wiem kto. Nie mam siły już otworzyć oczu. Nie czuję już nic. Cudownie.
- Do szpitala. Ona umrze Styles. - jeszcze tyle udało mi się usłyszeć. Czy to aniołki ?


*** Oczami Zayn'a ***

Jeździłem po całym mieście razem z moimi ludźmi. Tylko Styles siedział w domu. Muszę ją znaleźć zanim zrobi to Danell. Kurwa no, czy tak trudno jest znaleźć w środku nocy ciężarną dziewczynę ? Zgaduję, że nie, dlatego mi się uda. Odebrałem upierdliwie dzwoniący telefon.
- Zayn mam ją. - Czy ja już kiedyś mówiłem, że wielbię Horana ?
- Gdzie ?
- Upper Street.
- Przywieź ją do mojego domu.
- Robi się. - no i 20 minut później siedziała w moim salonie i piła ciepłą herbatę.
- Dlaczego wyszłaś ?
- Po co miałam zostać ? Ty też wyszedłeś.
- To nie mnie chcą tutaj zabić.
- Polemizowałabym. - wywróciłem oczami. Tak bardzo muszę się powstrzymywać, żeby nie zapalić przy niej tego cholernego papierosa. - Poza tym, jesteśmy przyjaciółmi. Odezwę się po porodzie i skoczymy na piwo.
- Nigdzie nie pójdziesz ?
- Ale Zayn, nie masz prawa mi rozkazywać. Jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI. - położyła na to słowo taki nacisk, że aż odbiło się echem po pokoju.
- Mała, słuchaj mnie
- To ty posłuchaj. Skoro wiedziałeś jak włożyć to mogłeś się zainteresować jak wyciągnąć dziecko zanim było za późno. Teraz podjąłeś decyzję, że masz nas gdzieś.  Twój wybór, więc daj mi spokój.
- No i dokąd zamierzasz iść ?
- Do Scarleth.
- Scar jest w szpitalu, raczej Ci nie pomoże.
- Co ? Co jej się stało ? - ciężko mi było to powiedzieć. Przecież ona nie może się denerwować. Zresztą... czemu ja się tym przejmuję.


*** Oczami Harry'ego ***

Nerwowo obgryzałem paznokcie maszerując wte i wewte po szpitalnym korytarzu. Nie możliwe, że zrobiłem jej aż taką krzywdę. Przecież biłem ją lekko. Tak jak zawsze. Jak to kurwa brzmi. Złamałem kolejną daną jej obietnicę. Zaufała mi, a ja jak zawsze wszystko próbowałem załatwić siłą. Co będzie jak ją stracę ? Kim wtedy będę ? Nie poradzę sobie bez niej. Nie po tym wszystkim. Z sali, w której była Scarli wyszedł lekarz. Podszedłem szybko do niego i pielęgniarki.
- Zanotuj. - zwrócił się do niej - Zgon nastąpił o 23.02. Nazwisko pacjentki...

Ciąg dalszy nastąpi :)

Pożegnanie.

OKEJ. ZAWSZE SIĘ POWSTRZYMYWAŁAM, ALE NIE TYM RAZEM.
JEŻELI WY ( NIE MÓWIĘ O WSZYSTKICH ) MACIE COŚ TAKIEGO JAK ŻYCIE PRYWATNE I PROBLEMY PRYWATNE TO MIEJCIE KURWA JEGO JEBANA MAĆ ODROBINĘ SZACUNKU DO TEGO, ŻE KTOŚ NIE MA CZASU I MA W ŻYCIU WAŻNIEJSZE RZECZY NIŻ PIERDOLONY ROZDZIAŁ JEBANEGO OPOWIADANIA ! NAZYWACIE MNIE " SUKĄ " I " PIERDOLONĄ KSIĘŻNICZKĄ " TYLKO I WYŁĄCZNIE DLATEGO, ŻE WALCZĘ O TO, ŻEBYM NIE STRACIŁA SPRAWNOŚCI FIZYCZNEJ I WŁADZY W NOGACH, ALE KOGO TO KURWA OBCHODZI, ŻE MAM PROBLEMY Z KRĘGOSŁUPEM I MUSZĘ CHODZIĆ NA REHABILITACJĘ PRZEZ CO NIE MAM CZASU NAWET DLA MOJEGO CHŁOPAKA ? PIERDOLĘ TAKI BIZNES I BĘDĘ TRAKTOWAŁA WAS Z TAKIM SAMYM " SZACUNKIEM " JAK WY MNIE.

TERAZ DO RESZTY, KTÓRA POMIMO TEGO, ŻE ZAWALIŁAM CIERPLIWIE CZEKA NA ROZDZIAŁ :

POSTARAM SIĘ DODAĆ GO JUTRO, TAK SAMO JAK NADROBIĆ RESZTĘ.
WYBACZCIE. W ZESZŁYM ROKU ZAWALIŁAM SZKOŁĘ. W TYM DOSZŁY MI JESZCZE DOSYĆ POWAŻNE PROBLEMY ZE ZDROWIEM. JEŻELI NIE CHCECIE TEGO DALEJ CZYTAĆ, ZROZUMIEM. PRZEPRASZAM. NIE MAM GŁOWY DO PISANIA. NIE MAM WENY ANI OCHOTY.

/ HORANOWA.

Uwaga

Przepraszamy za zastój i brat notki o informacji o kolejnym rozdziale, ale w sumie same nie wiemy, kiedy się pojawi. Mamy w tej chwili naprawdę sporo na głowie, dużo się dzieje i cóż... Nie wyrabiamy ze wszystkim.
Jeszcze raz przepraszamy.

Edit: + naprawdę proszę przerwać te bezcelowe kłótnie między sobą pod poprzednim rozdziałem. :(

czwartek, 4 września 2014

Rozdział 39 - Salute

~*~

Stoję pośród ciał. Pokrwawionych ciał, w których wygasło już wszystko. Ja to zrobiłem. Ja im to odebrałem. Dlaczego ? Bo jestem przestępcą. Najbardziej poszukiwanym przestępcą w kraju. Jestem za dobry, żeby mnie złapali. Ja i moich 4 braci. Dlaczego zabijam ? Bo mogę. Skoro mogli odebrać rodzinę mi, to ja mam prawo odebrać ją komuś. Nie zabijam przypadkowych ludzi. Nie zabijam dobrych ludzi. Dokładnie wybieram każdą ofiarę. Pedofile, mordercy dzieci, gwałciciele. Teraz nawet faceci, którzy biją swoje żony. Ja wiem, że nie byłem lepszy. Poniżałem ją, biłem i zgwałciłem. Zrozumiałem swój błąd. Teraz robię dla niej wszystko. Pozwalam na wiele i szanuję.
- Stary.. Idź już. Posprzątamy. - powiedział Niall kładąc rękę na moim ramieniu. - Nie mamy wiele czasu. Idź. - popchnął mnie w stronę samochodu. Tam też się udałem. Wróciłem do domu wariatów. Kurwa jak ta cała Layla się nie wyprowadzi, to przysięgam, że ja to zrobię. Przyspieszyłem i niedługo później byłem w domu. 
- Serio ? - i śmiech mojej Scarleth. Trzepnąłem drzwiami, żeby chociaż na chwilę się zamknęły. Przydreptała do hallu. 
- Harry ? - zmarszczyła tak śmiesznie brwi. 
- Tak mi dali na chrzcie.
- Gdzie byłeś ? 
- Z chłopakami. A co, nie wolno ? - wyminąłem ją i poszedłem do łazienki. 
- Harry, nic nie powiedziałeś, że wychodzisz. - zaraz ją rozniosę. Zamknąłem drzwi od łazienki i zniżyłem głos. 
- A ty nie powiedziałaś, że Twoja pseudo przyjaciółka, którą dymał  Twój ojciec będzie z nami mieszkać. - byłem strasznie o to wkurwiony. 
- Harry, ale... ja muszę jej pomóc. 
- Szkoda, że nie zapytałaś mnie o zdanie Scarleth. Może ja się wyprowadzę ? Nie będę wchodził Wam w drogę, czy coś.
- Harry, jak możesz tak mówić ? - przygryzła smutno wargę. - Przecież wiesz, że Cie bardzo kocham i nie chcę bez Ciebie żyć. Lay to moja jedyna przyjaciółka. Nie umiem jej zostawić, a zwłaszcza ze względu  na to, że wiem, jaki jest mój ojciec. Spróbuj mnie zrozumieć. Manipulował nią. - wypuściłem głośno powietrze. 
- Ile ona ma tutaj jeszcze być ? 
- Tyle, ile będzie trzeba. Co Ci przeszkadza ? Nawet z pokoju nie wychodzi. Nie bądź taki Harry. - wzięła mnie nieśmiało za rękę. 
- Jesteś w ciąży ? - spytałem wprost. Chyba ta niepewność irytowała mnie najbardziej. 
- Nie Harry. Nie jestem. - westchnęła. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czubek głowy.
- Będziemy próbować. Wiesz chociaż, kiedy masz dni płodne ? - pokręciła przecząco głową. - Zadzwoń do lekarza.
- A pójdziesz ze mną ? - wodziła palcem po moim torsie.
- Nie wiem. To nie w moim stylu. -
- My też nie jesteśmy w Twoim stylu. - wywróciłem tylko oczami i usiadłem na krawędzi wanny.
- Scarleth męczy mnie ta sytuacja. Nie czuję się swobodnie we własnym domu. Spróbuj zrozumieć też mnie.
- Rozumiem Cie. A ty rozumiesz mnie ? Sam wiesz jaki jest mój ojciec. Ty mnie nie zostawiłeś. Ja jej też nie potrafię.
- Scar, ale ja Ciebie kocham. Kim ona jest dla Ciebie ? Wybacz, ale prawdziwi przyjaciele nie zostawiają i ja zdania nie zmienię.
- Daj jej szansę. Dla mnie. Proszę... - szepnęła. Walczyłem sam ze sobą. Mam ochotę wywalić ją z tego domu na zbity pysk. Pamiętam jak moja ukochana przez nią płakała, jaka zapłakana do mnie przyszła. Okej, rozumiem, że każdy popełnia błędy, no ale z Danellem ?! Przecież... Fuj.
- Dobrze. Niech Ci będzie. - przytuliła się mocno. Oszalałem dla tej dziewczyny. W sumie to jestem w stanie ją zrozumieć. Vic już nie ma, a Scar została tylko El. Dogadują się, ale są całkiem inne. Scar jest żywiołowa, porywcza i bardzo naiwna. Eleanor jest spokojna i rozważna. Jest świetną dziewczyną, ale nie dla mnie. Pocałowała  mnie krótko i poszliśmy do salonu.
- Cześć Layla. - mruknąłem.
- Hej Harry. Chciałam Ci podziękować za wszystko.. - wstała i podeszła do mnie. - Wiem, że masz mnie za kompletną idiotkę, ale ja nie wiedziałam, że on jest takim człowiekiem. Nigdy nie popełniłabym takiego błędu. Nie wiem gdzie miałam mózg i
- Layla wystarczy. - uciąłem krótko - Było minęło. Możesz zostać tu jak długo chcesz.
- Dziękuję Harry. To wiele dla mnie znaczy, bo w sumie to się boję tego, co on może mi zrobić.
- Nic Ci nie zrobi. Spokojnie. Jadłyście ?
- Niee... Wiesz, że Layla gotuje gorzej ode mnie ? - Scar przytuliła się do mojego ramienia.
- To możliwe ? - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w skroń.
- Harry ! - nic nie powiedziałem. Poszedłem tylko do kuchni i zacząłem przygotowywać posiłek.
- Hazz masz gościa. - powiedziała cicho Layla, kiedy razem ze Scar weszły do kuchni. Wytarłem ręce i poszedłem do salonu. Zayn.
- Co jest ?
- Nic, a co ma być ? - widziałem po nim, że coś się dzieje. Zacząłem się denerwować. Jestem prawie pewny, że coś nabroili.
- Widzę Zayn.
- Gotujesz ? Co zjemy ? - poszedł do kuchni.
- Zayn do cholery ! - poszedłem za nim.
- Layla broń mnie ! - zasłonił się dziewczyną. Podoba mu się. Wiadomo. Zaynowi podoba się wszystko co się rusza. Brunetka uśmiechnęła się nieśmiało.
- Weź uważaj. Ona jest w ciąży. - mruknąłem i wróciłem do gotowania.
- Przecież wiem. Widzę. - pokręciłem tylko głową, a po chwili coś mi się przykleiło do pleców.
- Hej kochanie. - jezu, jaka ona jest malutka. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zrobiłem kurczaka, a potem w czwórkę usiedliśmy do posiłku.
- Więc... Po co przyszedłeś Zayn ? - spytałem wprost.
- Na kolacje.
- Dobra. Mam dwie opcje. Albo przyszedłeś podrywać Laylę, albo masz do mnie jakąś sprawę.
- Jedno w drugim nie przeszkadza. - widziałem, jak Scar coś ciśnie się na usta, ale jakimś cudem jeszcze się nie odezwała. Wypuściła głośno powietrza i wpakowała do ust sporą porcję kurczaka.
- No powiedz już. - odpuszczę jej tą mękę. Spojrzała na mnie z wdzięcznością.
- Chcesz kolejną do pomiatania i poniżania tak jak to zrobiłeś z Victorie ? Ja nie mówię, że ona była święta.
- Scar.. - szepnęła błagalnie Layla.
- No co ? Taka prawda. Poniewierałeś nią i zabiłeś jej dziecko.
- Bo kolejne miałem w drodze ! - krzyknął po czym zatkał usta dłonią. Popatrzyłem zdezorientowany na Scarleth, a potem na Laylę.
- Co ? - wykrztusiłem w końcu.

*** Oczami Scarleth ***

Sama nie wierzę w to co właśnie usłyszałam. Jak to ? Zayn od początku wiedział, że Vic to pułapka ? Po co by ją wtedy pieprzył ? No tak.. bo to facet. Spojrzałam na Harry'ego. Patrzył z niedowierzaniem w swojego przyjaciela. Pfff... a do Layli się dowalał.
- No to nieźle się bawisz. - skomentowałam.
- Scar musisz coś wiedzieć. - powiedziała Layla ze spuszczoną głową.
- Co ? - uznajcie, że jestem głupia, ale ja nie mam pojęcia o co im chodzi.
- Nie jestem w ciąży z Twoim ojcem.


Przepraszam, że tak długo, ale niestety mi nawet teraz w szkole nie odpuszczają i po 8/9 godzinach w szkole czasami nie mam siły na pisanie. Mam nadzieję, że potraficie to zrozumieć. Kocham Was xoxo 

Do tego prośba ! Jeżeli możecie to zagłosujcie na moje opowiadanie " Insomnia " :) To dla mnie bardzo ważne :) http://sonda.hanzo.pl/sondy,231547,d3sq.html  / Horanowa.;) 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 38 - I Can't Pretend It Anymore

*** Oczami Harry'ego ***

Odkąd Scar pogodziła się z Laylą zaczęły spotykać się prawie codziennie. Nie żeby przeszkadzało mi to, że się pogodziły, w końcu, moja narzeczona była szczęśliwa, ale nie ufałem tamtej lasce. W końcu, miała mieć dziecko z tym psycholem.
- Harry, jadę spotkać się z Laylą! - no ja pierdolę, znowu.
- Skarbie, wolałbym, żebyś spotkała się z Eleanor.
- Z Eleanor spotykam się jutro... No Harry, nooo!
- Powiedziałem coś, Scarleth - znów zabrałem się za papierkową robotę związaną z tym całym wydawnictwem - Pomożesz mi, dobrze?
- Ta. - naburmuszona odłożyła torebkę i usiadła po drugiej stronie biurka.
- Nie obrażaj się, tylko postaw w mojej sytuacji. - nie odpowiedziała. Trudno, ja jej błagał nie będę...


*** Oczami Scarleth ***

- Mhm... Przepraszam, po prostu tak wyszło, Lay. Do zobaczenia kiedy indziej. - rozłączyłam się i położyłam telefon na biurku. Niesamowicie irytował mnie fakt, że mój przyszły mąż chce oddzielić mnie od przyjaciółki, z którą niedawno się pogodziłam.
- Scarleth, podaj mi zieloną teczkę - wyciągnął dłoń, a jaz dość dużym rozmachem położyłam mu na niej to, o co prosił. Podniósł wzrok i zmrużył oczy - Nadal zła?
- Tak.
- A wiesz, że nie masz powodu?
- Nie wiem.
- Myszko, widujesz się z nią częściej, niż ze mną... - prychnęłam i odwróciłam wzrok.
- Tak, bo wziąłeś się za te wydawnictwo.
- Bo chcę założyć z tobą rodzinę i wiem, że nie lubisz, jak chodzę na akcje - ujął moją dłoń i kciukiem delikatnie gładził jej wierzch - Nie robię tego dla siebie, tylko dla ciebie, Scarleth. W zamian chcę tylko, żebyś chociaż czasami mnie posłuchała. To wszystko.
- Myślałam, że powiesz coś typu "w zamian chcę tylko twojej miłości, bla, bla, bla..." - na jego twarzy pojawił się cudny uśmiech.
- To już przecież mam. - nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem i lekko stuknęłam go po głowie, na co odpowiedział mi tym samym. Zaczepialiśmy się tak jeszcze chwilę, gdy w końcu Styles podniósł mnie, przerzucił sobie przez ramię i niósł w stronę sypialni. On chyba nigdy nie ma dość, ja zresztą też nie - Mam rację, słońce? - wolną ręką klepnął mnie w tyłek.
- Masz, masz, ale teraz mnie puść!
- Wedle życzenia - Harry prawie dosłownie rzucił mnie na łóżko i już chwilę później mocował się z paskiem od spodni. Z chęcią mu pomogłam się go pozbyć.
Naprawdę, nie miałam nic przeciwko kłótniom, o ile zawsze kończyłyby się w taki sposób.


*** Oczami Layli ***

- George, możemy porozmawiać?
- Tak, siadaj - gestem wskazał na miejsce przed sobą, nawet nie odrywając wzroku od tych głupich papierów. A pieprzyć to. Nie usiadłam, tylko stanęłam za nim i delikatnie oplotłam go rękami w pasie, korzystając z tego, że stał. Gdy nie zareagował zaczęłam całować go po szyi, ale tylko odsunął mnie od siebie i usadził, po czym sam też zajął miejsce w fotelu. Zabolało. - Chciałaś porozmawiać.
- Tak. Zastanawiałam się, czy może nie pojechalibyśmy gdzieś, na jakiś czas...
- Nie. - uciął i wyjął z szafki kolejną stertę tych zasranych papierów.
- Dlaczego?
- Bo mam pracę i wciąż szukam sposobu na odzyskanie córki i byłbym wdzięczny, gdybyś przestała przeszkadzać mi w tym pierwszym, Layla. - nie wytrzymałam. Wstałam i pocałowałam go. Oddał pocałunek.
- Kocham cię... - powiedziałam cicho i popatrzyłam mu w oczy. Były zimne. Westchnął i zaczął powoli nawijać sobie kosmyk moich włosów na palec.
- Wiem, Layla. Ale to między nami było błędem, który naprawimy, gdy tylko urodzi się dziecko. - otworzyłam szeroko oczy i rozchyliłam wargi. Chciałam błagać, żeby powiedział, że to żart - Nie mogę tego dłużej udawać. Ja cię nie kocham, dziewczyno.


*** Oczami Harry'ego ***

Przygotowywałem właśnie obiad w kuchni, gdy usłyszałem, jak jakieś auto wjechało na naszą posesję. Poprawiłem koszulę, sprawdziłem, czy mam broń za paskiem i wyszedłem na zewnątrz. Ku mojemu zdziwieniu na podjeździe stała taksówka, obok niej Layla i trzy torby. Co się właśnie w zasadzie do cholery działo?
- Co tu robisz i skąd znasz hasło do bramy? - zajebiście miłe powitanie, wiem, mam talent.
- Scar mi je podała... - powiedziała i otarła łzy z twarzy rękawem bluzki. Stala przede mną dziewczyna w ciąży, miała ze sobą walizki i płakała. Pewnie Danell się jej pozbył.
Wzruszyłem się?
Nie.
- Layla? Co tu robisz? - moja narzeczona podbiegła do dziewczyny i przytuliła ją. To też mnie nie ruszyło. Podała komuś hasło bez mojej wiedzy i zgody. Jest naprawdę nieodpowiedzialna i chyba powinienem wreszcie przemówić jej do rozsądku.
- On mnie wyrzuci, gdy urodzę - patrzyłem z pokerową twarzą na ręce dziewczyny, które położyła na swoim sporym już brzuchu - To chłopiec, Scarleth, wiesz?
- Wiem, ale...
- Naprawdę, nie prosiłabym o to, ale sytuacja jest... Znasz moich rodziców, wiesz, jacy są, jak zareagują.
- Czekaj, czy ona właśnie...? - zanim zdążyłem dokończyć zdanie i tak wiedziałem, że jego zakończenie będzie prośbą, której, mimo ogromnych chęci, nie mógłbym odrzucić. Scar patrzyła na przyjaciółkę lekko zdezorientowana, ale pewnie już wiedziała, co się święci.
- Możesz, Lay. Możesz się tu zatrzymać. - no tego się po mojej narzeczonej nie spodziewałem. Bez słowa wszedłem do domu. Skoro Scarleth nawet nie ma zamiaru się ze mną skonsultować przed podjęciem decyzji, odpłacę jej tym samym.

_________________________________________________________________________
Rozdział krótki, ponieważ nawet nie planowałyśmy, że to właśnie ja go napiszę, ale obiecałam, że będzie dzisiaj i jest dzisiaj. Następny pojawi się po 30 sierpnia.
Pozdrawiam, C.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 37 - I Promise

*** Oczami Harry'ego ***

Widząc jej reakcję szybko zabrałem jej telefon i, nie zważając na protesty, odebrałem go.
- Czego kurwa chcesz?
- Styles, daj mi Scarleth. - był zdenerwowany. Mimo wszystko wciąż się cieszyłem, że sam mój głos tak na niego działa. Nieziemsko mnie wkurwiał.
- Nie, dopóki nie powiesz, czego od niej znowu chcesz.
- To nie jest twoja sprawa.
- A to spierdalaj. - rozłączyłem się i spojrzałem pytająco na moją narzeczoną, która patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Westchnęłam i przytuliłem ją, delikatnie gładziłem jej plecy - Powiedz o co chodzi, Scar. - pociągnęła nosem i podniosła na mnie wzrok.
- Bo ja miałam sen... - zamilkła i stała tak nic nie mówiąc przez kilka minut. Pokiwałem głową.
- To zajebiście, Scarleth. Ja też je mam, wiesz? I inni ludzie też. - odsunęła się ode mnie i wyszła z pokoju. Od razu wyszedłem za nią i złapałem w talii - Przepraszam, myszko.
- Nie musisz być wredny.
- Wiem, ale ty z kolei też wiesz, że takie zachowanie mnie wkurza. Jak coś zaczynasz, to kończ.
- Braliśmy ślub. To znaczy, mieliśmy, bo w jego przeddzień zadzwoniłam do taty i gdy szłam do ołtarza on cię trzymał i... - przełknęła ślinę - I...
- Zabił mnie - dokończyłem za nią i pocałowałem ją w czoło - Chyba się nie mylę?
- Nie.
- Nie masz się czego bać, Scarleth. To tylko sen.
- Wiem, ale...
- Nie ma żadnego ale, skarbie.Wiesz, że nic mi nie będzie - trzymałem ją blisko siebie, ciesząc się jej zapachem - Wracajmy do łóżka, dobrze? - pokiwała głową i pocałowała mnie krótko. Ująłem jej drobną dłoń w swoją i delikatnie pociągnąłem w stronę sypialni. Wyłączyłem jej telefon i czekałem aż zaśnie. Dopiero gdy usłyszałem jej unormowany oddech odpłynąłem.


*** Oczami Scarleth ***

Obudziłam się w jego ramionach, czułam jego loki na swojej twarzy. mimowolnie się uśmiechnęłam i delikatnie, żeby go nie obudzić, wstałam i wyszłam z sypialni. Zrobiłam herbatę i usiadłam na kanapie w salonie, patrzyłam na deszcz miarowo uderzający w szybę. Przypomniałam sobie o telefonie, który został w sypialni. Wróciłam do niej i wyszłam trzymając w dłoni telefon. Od niechcenia zaczęłam przeglądać zdjęcia. Zatrzymałam się przy jednym z nich. Tęskniłam za Laylą. Za przyjaciółką. Owszem, miałam Eleanor, którą lubiłam, nawet bardzo. Ale ja nie chciałam tak po prostu przekreślić tamtej przyjaźni. Była dla mnie ważna i chociaż fakt, że dziewczyna była w ciąży z moim ojcem napawał mnie cholernym obrzydzeniem, brakowało mi tej roześmianej mordki obok.
- Co robisz? - pusty już (na szczęście) kubek upadł na dywan.
- Przestraszyłeś mnie... - Harry zaśmiał się tylko i pocałował mnie w czubek głowy.
- Zauważyłem, kotku. Co chcesz na śniadanie?
- Tosty.
- Dobrze - i już go nie było. Nadal wpatrywałam się w to zdjęcie. Dokładnie pamiętałam okazję, przygotowywałyśmy się do balu na zakończenie szkoły średniej. Było świetnie, dopóki nie pojawił się mój były z jakąś laską. Wtedy Layla wyciągnęła mnie na zewnątrz i uspokoiła, bo w najlepszym stanie nie byłam. Byłam jej za to bardzo wdzięczna, bo z kolesia był niezły kawał dupka.
- Głupia menda - mruknęłam i odłożyłam telefon.
- Mam nadzieję, że mówisz o niej, nie o mnie. - jeszcze trochę i na sto procent dostanę zawału. To jakieś gangsterskie zboczenie, że zawsze się tak skrada?!
- O niej.
- Nie myśl o tej...
- HARRY.
- Okej, już - uniósł ręce w górę w obronnym geście, ale chwilę później złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię - Porywam cię na śniadanie.
- Ratunku, wariat! - śmiałam się dopóki nie posadził mnie na krześle, bo dopiero wtedy uciszył mnie pocałunkiem. Cieszyłam się smakiem jego ust i dotykiem, gdy wsunął dłonie pod moją bluzkę. Jednak coś nie pozwalało mi się nim cieszyć do końca i pewnie przez moje rozkojarzenie odsunął się ode mnie.
- Chyba zabiorę ci ten telefon. Smacznego - podał mi talerz, a ja zaczęłam jeść.
- Harry, czy to dziwne, że ja za nią tęsknię?
- Dla mnie trochę tak, ale ja jestem facetem. - nie odrywał wzroku od talerza, więc z cichym westchnieniem zrezygnowałam z dalszej rozmowy. - Scarleth, tylko nie rób nic bez mojej wiedzy, dobrze?
- Jak na przykład?
- Nie spotykaj się z nią bez mojej wiedzy, bo to może być niebezpieczne. - prychnęłam.
- Niby dlaczego?
- Bo może powiedzieć twojemu ojcu i znów cię stracę?
- Pewnie masz rację - wzruszyłam ramionami i posprzątałam po śniadaniu - Ale wiesz, chyba mimo wszystko chciałabym się z nią spotkać.
- Pomyślimy, myszko...


*** Oczami Layli ***

Wszystko się psuje. Nie tak miało być, straciłam i przyjaciółkę i mężczyznę, którego naprawdę kochałam. Dlaczego? Bo bałam się szczerze porozmawiać z przyjaciółką...
- Layla - podniosłam na George'a zmęczone spojrzenie - Wychodzę.
- Kiedy wrócisz?
- Nie twoja sprawa - przygryzłam wargę i wróciłam do oglądania telewizji - Jakby Scarleth się odezwała, masz mnie o tym poinformować.
- Wiem, pamiętam.
- Nie tym tonem, Layla - podszedł do mnie i dość mocno złapał mój podbródek, zmuszając tym samym do patrzenia sobie w oczy - Uważaj na siebie, nie chcę, żeby coś stało się z dzieckiem.
- Rozumiem.
- Do zobaczenia. - i wyszedł. Westchnęłam cicho i położyłam się na tej ogromnej sofie. Umrę tu z nudów. Znowu. Każdego dnia po trochę umieram. Scarleth pewnie się ze swoim porywaczem nie nudzi. No cóż...
Mój telefon zaczął wibrować. Niepewnie wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Wywołałam wilka z lasu. Odebrałam.
- Sharleth?
- Layla, hej... Ja wiem, że dużo się ostatnio działo, ale naprawdę chciałabym się z tobą zobaczyć, porozmawiać.
- Emm... No dobrze. Za godzinę? W naszej dawnej kawiarni?
- Jasne, już się zbieram - miałam się rozłączyć, ale przerwał mi jej zdenerwowany głos - Ach, Lay... Zapomniałabym. Nie mów mojemu ojcu, proszę.
- J-jasne... - połączenie się przerwało, a ja bardzo powoli odsunęłam telefon od ucha. Stałam przed naprawdę ciężkim wyborem. Weszłam w kontakty i zatrzymałam się na jednym z nich. Mogłam zadzwonić do George'a i powiedzieć mu o tym, że umówiłam się ze Scarleth i tym samym sprawić, że znów będzie patrzył na mnie inaczej, że wrócimy do tego, co było... Ale mogłam też odzyskać przyjaciółkę, której od dłuższego czasu mi brakuje. Schowałam twarz w dłoniach i powstrzymałam łzy napływające mi do oczu. Dlaczego to musi być takie trudne?


*** Oczami Scarleth ***

- Dzięki za spotkanie, Lay. - mocno przytuliłam dziewczynę, czując jak szeroki uśmiech wkrada się na moją twarz, a już po chwili złapałam narzeczonego za rękę. Nie chciał puścić mnie samej, ale w sumie mu się nie dziwiłam. Czekał cierpliwie pod kawiarnią, bo, jak sam mówił, chciał dać nam trochę prywatności, chociaż moim zdaniem po prostu nie chciał słuchać tego typu rozmów.
- To ja dziękuję, Scar. Brakowało mi cię, wiesz?
- Wiem, bo mi Ciebie też...
- Scarleth, powinniśmy już jechać - spojrzałam na Harry'ego i kwinęłam głową. Pożegnałam się z przyjaciółką i już 10 sekund później siedziałam w samochodzie, a Harry jechał w stronę naszego domu, trzymając dłoń na moim udzie.
- Dziękuję za dzisiaj, Harry. - uśmiechnął się i delikatnie zacisnął palce.
- Chcę, żebyś była szczęśliwa, nawet jeżeli w praktyce ma to oznaczać spotkania z nią. - poczułam tą ogarniającą mnie radość. Wiedziałam, że to ten jedyny. Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna.
- Kocham cię, Harry.
- Ja ciebie też kocham, Scarleth. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 36 - Chinese food, cheap wine and football match

*** Oczami Harry'ego ***

Zachowanie Scar na wakacjach troszeczkę mnie zmartwiło. Nadal chodzi zdenerwowana i smutna. Pocałowałem ją długo wychodząc na akcję.
- Nie idź. - złapała mnie za rękę. - Tak bardzo chcę, żebyś został.
- Za godzinkę jestem.
- Weź mnie ze sobą. Chcę być obok Ciebie. - przytuliłem ją i pocałowałem w czoło.
- Tutaj jesteś bezpieczna. Kotku to nic wielkiego. Jadę tylko pogadać z chłopakami.
- A szybko wrócisz ?
- Najszybciej jak się da. No Scarleth, nie dramatyzuj, błagam. - pocałowałem ją krótko i wyszedłem. Wkurza mnie robienie takiej dramy. Zawsze wychodziłem, a nagle coś jej się przyśniło i będzie ryczała. Kocham ją, ale to irytujące. Kobieta nie będzie mnie kontrolowała i ustawiała. Jechałem w stronę miasta myśląc o oświadczynach. Zaobrączkuje się. Ciekawe jakim będę mężem. Pewnie tak samo fatalnym jak chłopakiem. Uśmiechnąłem się parkując pod domem Louisa. Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi. Otworzyły się zanim jeszcze zapukałem. Eleanor rzuciła mi się na szyję.
- Harry Harry oświadczyłeś się jej ! Gratuluję ! - nie bardzo wiedziałem co mam zrobić więc po prostu stałem. Uśmiechnięty Louis przyszedł i ją odciągnął. Nadal bardzo lubię El. Są z Louisem świetną parą.
Byli tylko oni  i Zayn. Przyjechałem spóźniony więc reszta powinna już być.
- Emm... Jest piątek. O ile się nie mylę w każdy piątek jest jakaś akcja.
- Zapomniałem Ci powiedzieć, że robimy sobie jakąś przerwę. Psy za bardzo węszą.
- Kurwa no, mogłeś dzwonić Louis. Zostałbym ze Scarleth. - założyłem kurtkę.
- Nie możesz z nami posiedzieć ?
- Nie. Chcę spędzić wieczór ze Scar. - pożegnałem się i wyszedłem. Pojechałem do centrum po chińskie jedzenie i wracałem do domu. Na autostradzie był wypadek. Przejechałem obok. Na szczęście nie ma znajomego samochodu. Wróciłem do domu.
- Jestem. - przyszła do mnie i się przytuliła. Boże takie zachowanie zaczyna być męczące. Najbardziej denerwuje mnie to, że nie chce powiedzieć mi o co chodzi. Martwię się o nią.
- Kupiłem jedzenie. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło - Chodź zjeść. Pewnie już wystygło. - poszedłem do kuchni i rozpakowałem to. Otworzyłem też wino. Siedliśmy w salonie na dywanie i włączyłem mecz. Za to najbardziej ją kocham. Nie trzeba jej wiele, żeby była szczęśliwa. Chińskie jedzenie, tanie wino i mecz. Takiej kobiety szukałem.

*** Oczami Scarleth ***

Harry dzisiaj bardzo chciał coś załatwić w Londynie no i tym sposobem wysłał mnie i Eleanor na zakupy.
- Masz już jakieś plany co do ślubu ? - spytała mnie dziewczyna, a ja z uśmiechem spojrzałam na pierścionek.
- Nie mam pojęcia, ale na 100 % nie chcę brać go w kościele, albo w urzędzie.
- Idziemy poszukać sukni ? No chodź !
- Ale ja nie chcę takie tradycyjnej.. Chcę coś innego niż wszyscy mieli.
- Coś znajdziemy. - zobaczyłam ją jak tylko weszłam do sklepu z sukniami ślubnymi. 40 minut później była już moja. Niosłyśmy z El to pudełko do samochodu. Mój czerwony mercedes pięknie prezentował się na parkingu. Wyruszyłyśmy jeszcze w poszukiwaniu butów no i sukienki dla El. Będzie moją druhną. No i znalazłam. Wyglądała nieziemsko.
- To nie fer. Jesteś zbyt piękna. - wywróciła oczami.
- A ty zbyt kochana. - poszłyśmy jeszcze na sushi. Dzień był super. Koło 18 wróciłam do domu. Harry'ego jeszcze nie było. Hmm.. kiedyś muszę nauczyć się gotować. Włączyłam laptopa i znalazłam przepis na szybkie danie. Sprawdziłam składniki. Mam ugotowany ryż, w zamrażarce warzywka na patelnię. Podsmażę i pokroję mięso. He, to nie aż takie trudne. 40 minut później wszystko było gotowe. Nawet jakieś przyprawy tam wsypałam.
- Scarli jesteś już ?
- Tak ! W kuchni !
- Kupiłaś coś do jedzenia ? - wszedł do kuchni i pocałował mnie w policzek.
- Nie. Ugotowałam. - zamknęłam szybko laptopa.
- Ty tak na serio ?
- Serio serio.
- Trenujesz się w zawodzie żony ?
- Chcę być dla Ciebie jak najlepsza. Ja próbowałam i jak widzisz, jeszcze żyję. Nałożyć Ci ?
- Pewnie. - razem usiedliśmy przy stole.
- Kupiłam dzisiaj sukienkę na ślub.
- Sukienkę ? Nie suknię ? - pokręciłam przecząco głową.
- No bo ja nie chcę ślubu w kościele, ani w urzędzie.
- Jakieś pomysły ? - cały wieczór wymienialiśmy nasze uwagi i pragnienia co do tego szczególnego dnia. Wszystko wydawałoby się być takie idealne. Czułam się jak księżniczka w bajce.
- Idę pod prysznic. Idziesz ze mną ? - uśmiechnął się całując mnie po szyi.
- Idę. - pomógł mi wstać i wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie do łazienki i rozbierał całując. Miał być prysznic, a nie seks, ale nie będę narzekać. Nalał wody do wanny. Chyba pierwszy raz pozwolił mi być na górze. Było mi z nim cudownie. Oboje przeżyliśmy orgazm i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie użyliśmy zabezpieczenia.
- Harry ?
- Wiem. - pocałował mnie w czoło. - Rodzina to rodzina. Sami jej nie stworzymy.
- Nie wiedziałam, że chcesz mieć dzieci...
- Jedno lub dwójkę. - wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Boże ja i Harry będziemy mieć dzieci, weźmiemy ślub. Nigdy nie sądziłam, że to będzie możliwe. Nigdy nie byłam bardziej pewna jego uczuć do mnie niż teraz.
- Kochanie ? Po co byłeś dzisiaj w Londynie ?
- Dobrze, że pytasz. Byłem kupić gazetę.
- I po jedną gazetę jechałeś taki kawał ? - zaśmiał się.
- Kupiłem całe wydawnictwo. To Twoje takie ulubione co czytasz było na sprzedaż. No i kupiłem. Mam nadzieję, że pomożesz mi jakoś to ogarnąć.
- A co z gangiem ?
- Jako ojciec i mąż nie mogę całe życie robić na lewo. Muszę o Was zadbać. To jak, pomożesz ?
- Oczywiście, że Ci pomogę ! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
- Ja też kochanie. - wyszliśmy z wanny. Założyłam piżamę i rozczesałam włosy. Harry się golił. Zaśmiałam się sama do siebie.
- Co się cieszysz ?
- Przypomniała mi się scena ze Shereka jak się oboje golili. Dobrze, że ja nie muszę. - złapał moją twarz w dłonie i przycisnął usta do moich. Pianka do golenia wylądowała na  mojej twarzy.
- Harry ! - pisnęłam i zaczęłam ją zmywać. Fuj. Śmiał się ze mnie goląc się. - Jesteś nieznośny. Idę do łóżka.- jak obok niego przechodziłam to jeszcze mnie za tyłek złapał. Wywróciłam oczami i naszykowałam pościel. Zajęłam miejsce na swojej połowie i czekałam na mojego ukochanego.
- Śpisz już kotku ? - połozył się obok, a ja od razu zajęłam miejsce w jego ramionach.
- Nie śpię. Wiesz, że bez Ciebie nie zasnę. - objął mnie i pocałował w czoło.
- Kocham Cie Scarleth.
- Ja Ciebie też kocham Harry. - wtuliłam nos w jego szyję i cieszyłam jego zapachem. Już prawie usypiałam kiedy usłyszałam wibracje mojego telefonu.
- Kotku, kto o tej porze ? - mruknął Hazz.
- Nie mam pojęcia. - odblokowałam ekran i aż zadrżałam. Ojciec.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 35 - I'll Go Wherever You Will Go

*** Oczami Scarleth ***

Patrzyłam to na niego, to na kwiat z szeroko otwartymi ustami, nie wiedząc, co powiedzieć. W pierwszym
odruchu chciałam sprawdzić, czy ma temperaturę, później czekałam, czy przypadkiem nie wybuchnie śmiechem. Czekałam do momentu, gdy z zamyślenia znów wyrwał mnie jego głos.
- Scarleth - przełknął ślinę, a ja otrząsnęłam się.
- Co?
- Zostaniesz moją żoną? - poczułam, jak szklą mi się oczy i przyspiesza mi oddech. Tak długo na to czekałam...
- Tak, Harry. Zostanę - przez chwilę miałam wrażenie, że na jego twarzy zauważyłam ulgę. Wsunął mi pierścionek na palec i wstał, po czym wziął mnie na ręce, mocno przytulił i pocałował. Naprawdę, modliłam się, żeby ta chwila trwała wiecznie.

* * *

Chociaż myślałam, że to niemożliwe, po zaręczynach układało się nam jeszcze lepiej, niż na początku wyjazdu, a już wtedy było cudownie. Zazwyczaj dzieliliśmy czas między plażę i łóżko. Graliśmy często w siatkówkę, a gdy raz jakiś facet podszedł, żeby podać mi piłkę myślałam, że Harry zmiażdży mi żebra, tak mocno mnie objął. Był zaborczy, ale w sumie chyba byłam mu za to wdzięczna. Było tu tylu mężczyzn, że bałam się przejść przez plażę bez jakiegoś okrycia wierzchniego. Dzisiaj było wyjątkowo gorąco. Powiedziałam Harry'emu, że sama wrócę do pokoju, bo zapomniałam kremu na opalanie, a w pełnym słońcu nietrudno o poparzenie skóry. Gdy już wracałam na plażę, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zatrzymałam się i w jednej chwili zostałam odwrócona. Stał przede mną umięśniony koleś o raczej niezbyt inteligentnym wyrazie i tak niezbyt pięknej twarzy.
- Hej, maleńka. Bolało jak spadałaś z nieba? - no ja pierdolę, serio?
- Mnie nie, ale ciebie pewnie tak, patrząc na twoją twarz nawet nie mam wątpliwości. - zaśmiał się tylko. No idiota.
- Zadziorna... Lubię takie. - jego ręka znalazła się na moim tyłku, ale zanim ja zdążyłam ją strącić, zastąpiła ją inna. Przełknęłam ślinę.
- Przepraszam, coś mówiłeś?
- Nooo. Dobra z niej du... - zanim skończył oberwał po twarzy, na tyle mocno, że chyba zgubił jedynkę.
- Ta "dupa" to moja narzeczona. Uważaj na słowa, bo pożałujesz - Harry stanął naprzeciw mnie i delikatnie położył dłonie na moich ramionach - Nic ci nie zrobił, wszystko dobrze?
- Jest ok, Hazz. - objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.
- Chcesz jeszcze iść na plażę?
- Nie chcę.
- To zabieram cię na obiad - uśmiechnęłam się i splotłam nasze palce. Mój narzeczony, mój jedyny Harry.
Wieczorem poszliśmy na inną plażę. Szłam po ciepłym piasku trzymając za rękę mojego narzeczonego, a patrząc w horyzont myślałam o przyszłości. Co w zasadzie się zmieni? Będę panią Styles, ale czy to w jakikolwiek sposób wpłynie na moje relacje z Harrym? Usiedliśmy na kocu, gdy niebo było już krwistoczerwone. Poczułam dłonie na swoich biodrach i uśmiechnęłam się lekko.
- O czym myślisz?
- O nas.
- I co wymyśliłaś?
- Nic wielkiego... Harry, w zasadzie skąd decyzja o oświadczynach? - wzruszył ramionami i westchnął cicho. Siedzieliśmy w milczeniu przez dłuższy czas.
- Nie mogę znowu cię stracić, Scarleth. Kiedy jechałem wtedy do centrum... Nie chciałbym się tak więcej, czuć, kochanie, ale myśl, że mogłaś zniknąć tak mnie przeraziła... Teraz nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie.
- Ja swojego bez ciebie też nie widzę. Pójdę za tobą, dokądkolwiek pójdziesz. - przerażała mnie prawdziwość tego stwierdzenia. Do tego stopnia, że posmutniałam. Zauważył to.
- Co się dzieje, Scar? - nie będę owijać w bawełnę.
- Jesteś w gangu, Harry. Trochę przerażają mnie chwile, w których znikasz i nie mam od ciebie znaku życia przez dłuższy czas, ja...
- Nie masz powodu do obaw, Scarleth. Nie robię tego od wczoraj.
- Ja wiem, ale...
- Nie ma żadnych ale, Scarleth - uciął i pocałował mnie krótko w usta, chyba go zdenerwowałam - Idziemy? - pokiwałam głową i wstałam, pomogłam mu złożyć koc i wróciliśmy do siebie. Od razu poszłam pod prysznic i do łóżka. Zmęczona wydarzeniami całego dnia i poprzednią nocą zasnęłam, gdy tylko poczułam ramiona Harry'ego oplątujące moje ciało.

* * *

Wzięłam do ręki jego telefon i niepewnie odblokowałam klawiaturę. Naprawdę wahałam się czy to zrobić, ale w końcu powinnam. Został dzień do ślubu, już nic złego się nie stanie. Wpisałam numer i czekałam na połączenie. Po dwóch sygnałach zaczęłam się wahać, ale już nie było odwrotu. Ktoś podniósł słuchawkę.
- Danell. - wow, zawsze był taki... Zimny?
- Wychodzę za mąż - cisza po drugiej stronie - Chciałam tylko, żebyś wiedział. - i rozłączyłam się.
Następnego dnia nie mogłam nic zjeść, chodziłam zestresowana zerkając w stronę szafy,w  której wisiała sukienka. Godzinę przed planowaną ceremonią zaczęłam mieć złe przeczucia, które potwierdziły się, gdy szłam w stronę mojego męża, gdy ślub się zaczynał. Kwiaty wypadły mi z dłoni, gdy zobaczyłam mojego ojca, gdy przystawiał Harry'emu pistolet do skroni.
- Tato, nie... - jęknęłam cicho przez łzy. Mój ojciec uśmiechnął się złowieszczo i nacisnął na spust.

* * *

Gdy otworzyłam oczy nie zobaczyłam go obok. Poczułam, jak zaczynam drżeć na całym ciele, targana płaczem. Oddech znacznie mi przyspieszył, gdy zobaczyłam telefon na szafce nocnej. Szybko wzięłam go w dłoń i z impetem rzuciłam o podłogę.
- Scarleth? - ten głos... Skierowałam zapłakany wzrok na wejście do pokoju - Możesz mi powiedzieć, co ty właściwie robisz? - zerwałam się na równe nogi i wskoczyłam na niego. Oplątałam go rękoma i nogami.
- Dobrze, że jesteś...
- Odpowiedz, Scar.
- Nie - jęknęłam i wtuliłam twarz w jego szyję, szukając bezpieczeństwa - Nie wiem. - pocierał dłonią moje plecy.
- Myszko, powiedz, o co chodzi.
- Nie chcę tu być. Zabierz mnie stąd. - ujęłam jego twarz w dłonie i patrzyłam, jak zmienia się jego nastawienie. Jak zmienia się on.


// Przepraszam za zwłokę, Wasza C.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 34 - We were friends, but.. you cheated on me.

*** Oczami Harry'ego ***

- Nie wierzę w to. Dlaczego mi nie powiedziałeś Zayn ? Naraziłeś Scarleth !
- Dowiedziałem się dosłownie minutę przed tym jak przyjechaliście. - nie mogę mieć do niego żalu. Nikt z nas nie podejrzewał, że Victorie pracuje dla innego gangu. Była wtyką kolesi nazywających się Vampsami.
Kierowaliśmy się już do sklepu, w którym najprawdopodobniej była  moja Scarleth. Byłem zły. Bardzo zły. Weszliśmy tam jak gdyby nigdy nic. Zayn poszedł w prawo, a ja w lewo. Spacerowałem między wieszakami niby coś oglądając.
- Przymierzalnie. - mruknął Zayn. Poszliśmy tam. Wyjąłem broń. On nawet wiedział, do której wejść. Pociągnął za zasłonę wchodząc tam z zaskoczenia. Wypchnął Scarleth w moje ramiona.
- Zabierz ją. - powiedział, a potem usłyszałem tylko plask. Wziąłem moje maleństwo na ręce i wyniosłem ze sklepu w chwili kiedy usłyszałem strzał. Wszyscy dookoła padli na ziemię, a ja szedłem w stronę wyjścia. Wiedziałem kto strzelił i wiedziałem do kogo.
- Harry co się dzieje ?
- Nic króliczku. Nic. Kupiłaś sobie coś ładnego ?
- Nie zdążyłam. - westchnąłem i ją postawiłem.
- Jutro pojedziemy razem. Obiecuję. Spędzimy razem cudowny dzień.
- Dobrze, ale chciałabym, żebyś powiedział mi co się dzieje.
- Nie będę Cie straszył maleńka. - dołączył do nas Zayn.
- Gdzie Vic ? - oboje milczeliśmy. Scar patrzyła na mnie przerażona i zaczęła szybciej oddychać. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do auta zanim zaczęła robić aferę na środku sklepu. Odwiozłem Zayna i ruszyłem w stronę domu. Kiedy położyłem dłoń na jej udzie to ją zepchnęła.
- Scarleth o co jesteś na mnie zła ?!
- Zabiliście Victorie, a zaraz zabijesz mnie ! Ufałam Ci !
- Scar.. Zayn musiał to zrobić. Vic była wtyką. Skontaktowała się z nim matka Victorie. Tak. Jej matka. Vic od początku okłamywała nas wszystkich. Chciała Cie zabić.


*** Oczami Scarleth ***

Nie mogę w to uwierzyć. Vic przeciwko mnie ? Po tym wszystkim co zrobił jej Zayn ?
- Harry ?
- Tak maleńka ? - położyłam jego dłoń na mojej nodze.
- Pojedziemy na wakacje ? - gładziłam jego poranione knykcie.
- Gdzie byś chciała moja maleńka ?
- Bora bora.
- Co tylko powiesz. - wziął mnie za rękę i ucałował jej wierzch. Kocham go najbardziej na świecie. Z tych całych nerwów usnęłam kiedy wiózł mnie do domu.


*** Oczami Harry'ego ***

Scar ma dość. Musi dużo odpoczywać. Kiedy się obudziła dałem jej picie ze środkami nasennymi. Spakowałem nas i ruszyłem ze śpiącą dziewczyną na lotnisko. Mam swój samolot bo w końcu latanie tymi publicznymi to katorga.
- Harry ? - obudziła się kiedy wnosiłem ją do samolotu.
- Tak kochanie ?
- Co ty robisz ?
-  Zabieram Cie na wakacje. - uśmiechnęła się do mnie najpiękniej, tak jak tylko ona umie. Kocham ją. Tak najbardziej. Chyba czas się do tego przyznać.


*** Oczami Zayna ***

- Gdy nie ma wódki dręczą mnie smutki, wódka wódka wódka musi być ! - zaśpiewałem nalewając sobie kielona. Przyzwyczaiłem się do samotności. Pozbyłem się uczuć. Od dłuższego czasu wiedziałem, że Vic coś kombinowała i to sprawiło, że coś co może do niej czułem wygasło.
- Zayn ? Jesteś tutaj ? - Louis.
- Tak przyjacielu, wejdź. Już Ci polewam. - chwiejnym krokiem ruszyłem po kieliszek.
- Nie, dzięki. Jestem z Eleanor.
- O. To wezmę dwa kieliszki. - zaśmiał się i położył dłoń na moim ramieniu.
- Daj spokój. Usiądź. - no i chwiejnie ruszyłem w stronę kanapy.
- Co Was sprowadza moi mili ? - polałem sobie jeszcze troszeczkę.
- Zabieramy Cie do siebie.
- A co ty mówisz ?
- Zayn oni będą na Ciebie polować.
 -To ich zabiję.
- Zabieramy Cie. Spak.. Eleanor Cie spakuje i proszę Cie uspokój się.
- Ale przecież ja jestem bardzo spokojny. - patrzyłem jak dziewczyna idzie na górę.
- Trzymasz się ?
- Trzymam. Wiozę się pomału. - zaśmiał się i pomógł mi wstać. - Louis ?
- Tak ?
- A u Was też mogę pić prawda ?
- Możesz Zayn.
- Tylko mi dywanów nie zarzygaj. - wtrąciła El. Lubię Eleanor. Urocza dziewczyna.

*** Oczami Harry'ego ***

- Księżniczko moja ? - postawiłem śniadanie na szafce nocnej i usiadłem obok niej. Kochałem się z nią w nocy. Jak zawsze było mi idealnie.
- Hej kochanie. - uśmiechnęła się do mnie.
- Jak tam ? - odgarnąłem jej włosy z buzi.
- Dobrze, a tam ?
- Cudownie. Zjedz. - usiadła na łóżku.
- A możemy wyjść na taras ?
- Chodź. - wziąłem tacę, a ona założyła moją wczorajszą koszulę. Wyszliśmy na taras. Bora bora. Domki na wodzie, słońce, krystalicznie czysta woda. Usiedliśmy i jedliśmy.
- W nocy było super.
- Mi też się podobało. - dałem jej buziaka. - Wiesz co mnie zastanawia ?
- Co ?
- Zawsze jak jesteśmy z daleka od Londynu to jest między nami przecudownie.
- Też to zauważyłem. Scar.. podjąłem pewną decyzję.
- Jaką ? - poszedłem i ostatni raz spojrzałem na wyjątkową różę. Teraz albo nigdy. Wróciłem na taras. Klęknąłem na jednym kolanie i wręczyłem jej kwiat.
- Scarleth, czy zgodzisz się zostać moją żoną ?



poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 33 - Secret

- Powiedziałem Ci Danell. Zostaw Scar w spokoju, a o niczym jej nie powiem. Wkurw mnie jeszcze raz, a ona dowie sie o wszystkim. Tego chcesz ? Nie sądzę. - razem z chłopakami wróciliśmy do auta. Oni pojechali się schlać, a ja do domu. Mała jeszcze nie spała.
- Co jest kotuś ? - pocałowałem ją w czoło.
- Nie mogłam bez Ciebie zasnąć. Bałam się sama.
- Muszę Ci psa kupić.
- Harry, a co właściwie stało się z Killerem ?
- Umm... Uciekł ? - zaśmiała się.
- Rozumiem. Idź pod prysznic i chodź spać.
- Idę miśku. - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Zostawiłem Scar na łóżku i poszedłem pod prysznic. 15 minut później byłem obok niej. Wziąłem telefon i napisałem do Zayna.


*** Oczami Scarleth *** 

Rano nawet udało mi się przygotować Hazzie śniadanie ! Z dumą czekałam aż zejdzie na dół.
- Hej maleńka.
- Hej Hazz. Zrobiłam śniadanie. - uśmiechnęłam się.
- Chcesz mnie zabić ?
- Oj no weź ! Starałam się ! - zrobiło mi się przykro. Przytulił mnie.
- Przecież żartuję. Na pewno jest pyszne. - usiedliśmy do stołu. - A zjesz pierwsza ? - wydęłam dolną wargę udając smutek. Wiedziałam, że się nabija. Zaśmiał się jeszcze raz i zaczął jeść.
- I jak ?
- Całkiem smaczne te omlety. Wydaje mi się, że trochę udajesz, żebym ja Ci gotował.
- Nie..? - ten dzień jakoś miło się zaczął. Aż dziwnie. Hazz posprzątał po śniadaniu. Patrzyłam na jego ciało, gdy pakował naczynia do zmywarki. Był tak nieprzyzwoicie idealny...- Spotkasz się dzisiaj z Victorie.
- Och... - dopiłam kawę i zaczęłam bawić się palcami - Chcesz się mnie pozbyć na jakiś czas, czy coś?
- Nie, Scar. Chcę, żebyś się rozerwała i porozmawiała z jakąś dziewczyną - patrzyłam, jak na jego twarz wkradały się kolejno niepewność, zażenowanie i powaga - Chyba dziewczyny potrzebują tego raz na jakiś czas, czy coś... - nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem, ale gdy zobaczyłam jego mordercze spojrzenie odchrząknęłam i uśmiechnęłam się słodko.
- Nie no, masz rację.
- No... - pocałował mnie w czoło  - Leć na górę, Doll. Zayn też przyjdzie, więc przebierz się z tej piżamy...


*** Oczami Harry'eggo ***

Scarleth była jeszcze na górze, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i omal nie upuściłem szklanki z wodą, którą trzymałem w dłoni. Victorie wyglądała tak... Tak wow. Nigdy nie brakowało mi słów, ale tym razem słowa nie wystarczały. Jej kręcone, ciemne włosy wydawały się być jeszcze ciemniejsze, miała na sobie białą bokserkę, czarną skórzaną kurtkę, jeansy i czerwone szpilki, komponujące się ze szminką. Co zdziwiło mnie w sumie bardziej to fakt, że Zayn trzymał jej dłoń, nie nadgarstek, jak zazwyczaj.
- Emm... Cześć? - przepuściłem ich w drzwiach i patrzyłem, jak Malik obejmuje brunetkę i całuje ją w czubek głowy. Kątem oka zobaczyłem bandaże na nadgarstkach Vic. Co się w zasadzie działo?
- Gdzie Scarleth?
- Na górze, zaraz powinna zejść.
- Ok. Pójdą na zakupy, zgadzasz się? - niepewnie pokiwałem głową. Miałem złe przeczucia - Victorie nic nie odwali, Harry. Prawda? - dziewczyna kiwnęła głową i spojrzała z uśmiechem na Scarleth, która właśnie weszła do pokoju. Moja najpiękniejsza. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w skroń.


*** Oczami Scarleth ***

- Tylko wróćcie za dwie godziny.
- Dobrze, Harry...
- I bez numerów.
- Oczywiście, Zayn.
- Macie być...
- Punktualnie o 15.30, każda minuta spóźnienia zwiększa karę, bla, bla, bla.
- Victorie, lepiej uważaj. - dziewczyna uśmiechnęła się słodko i pocałowała Zayn'a w policzek, po czym szybko pociągnęła mnie za rękę do drzwi. Odwróciłam się jeszcze, żeby pomachać Harry'emu i z uśmiechem patrzeć, jak mi odmachuje. Godzinę później wciąż stałyśmy w korku. No tak, Londyn... Zerknęłam na nadgarstki Vic i przeniosłam na nią przerażone spojrzenie, ale ona tylko się uśmiechnęła.
- Spokojnie, to nic.
- Wygląda inaczej.
- Nie cięłam się. To od kajdanek - przygryzła wargę - Trochę się zmieniło, Scarleth. - odpowiedziała mi wszystko, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
- POBIŁAŚ GO?
- Ma się ten talent - zarzuciła włosami. No cóż, nie ukrywam, że zdziwiło mnie to, że zamiast ją  pobić, o co bym go podejrzewała, przespał się z nią, a ślady na nadgarstkach są śladami po... Kajdankach? Nie, zdecydowanie nie chcę wiedzieć. Chodziłyśmy po centrum i wybierałyśmy sobie masę ciuchów. Świetnie się bawiłam. Tęskniłam za jej towarzystwem, za tym luzem, za przyjaciółką. Przymierzałam chyba setną sukienkę, gdy nagle Shade wbiegła do mnie do przebieralni i szybko zasłoniła zasłonkę.
- Co ty robisz?- uciszyła mnie gestem i szybko wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki i napisała sms'a. Usłyszałam jak ludzie wychodzą ze sklepu i jak zamykają się drzwi i zasłaniają okna. Victorie wyjęła spod kurtki pistolet i przeładowała go. Przełknęłam nerwowo ślinę, gdy podała mi drugi - Umiesz korzystać z broni?
-To nie jest mój jedyny sekret,Scar... - szepnęła i zerknęła na wyświetlacz, a później delikatnie odchyliła zasłonę i przeklęła cicho.
- Vic, co się dzieje?
- Nie jesteś bezpieczna.
- Co? - zbyła moje pytanie.
- Jakby ci to powiedzieć, Scar... Dopóki Zayn i Harry tu nie przyjadą, jesteśmy w dupie.

Pojawił się pierwszy rozdział na blogu Insomnia! Zapraszam! http://insomnia-zaynmalik.blogspot.com/

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 32 - But..

- Nasz co ? - zaśmiał się. - Ślub ? Ty tak na poważnie ? - poczułam rosnącą kulkę w gardle.
- Nie było tematu.. - szepnęłam.
- Scarleth bądź poważna. - prychnął i poszedł dogadać się z agentem nieruchomości. Usiadłam na huśtawce i spojrzałam w niebo. Czemu on jest taki.. ciężki.. Jezu.. Do tego zaczyna padać.
- Doll idziemy. - westchnęłam i ruszyłam w jego stronę. Wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu.
- Hazz delikatniej.. - szepnęłam. Poluzował uścisk i otworzył mi drzwi od auta. Wsiadłam grzecznie. Przez całą drogę do Londynu nie zamieniliśmy tylko słowa. Słychać było tylko krople deszczu obijające się o samochód.
- Chcesz jechać na kolację ? - powiedział chłodno.
- Nie. Zrobię sobie jakieś kanapki.
- Jak chcesz.
- Porozmawiamy ?
- O czym Scar ?
- Czemu tak zareagowałeś jak powiedziałam o ślubie ?
- A jak miałem zareagować ? To nie moja bajka. Może jeszcze do tego nie dorosłem, nie wiem. Oboje jesteśmy młodzi Scarleth, a wiesz, że ja wyczucia  nie mam.
- Czyli nie mówisz, że nigdy nie weźmiemy ślubu ?
- Tego nie mówię kochanie, ale nic Ci nie mogę obiecać.
- Okej. - odetchnęłam. Myślałam, że jest zły.
- Kocham Cie, Doll.
- Ja Ciebie też Harry. - pocałowałam go w policzek w chwili kiedy podjechał pod swój dom.

~*~

- Wszystko ?
- Wszystko ! - wsadziłam ostatnie pudło do auta przeprowadzkowego i ostatni raz popatrzyłam na jego dom.
- Maleńka. - Harry podał mi kluczki. - Jedź cały czas za mną. - No tak. Zapomniałam dodać, że Hazz kupił mi ostatnio nowy samochód.
- Idę już idę. - wskoczyłam mu ze śmiechem na plecy.
- Co ty zrobiłaś z moim życiem. - zaśmiał się i postawił mnie obok Mercedesa. Dostałam jeszcze buziaka i wsiadłam do auta. Jechałam za nim. Jechał powoli jak na niego. Pewnie, żebym nadążyła za nim. Zaśmiałam się sama do siebie. Harry sam chciał decydować o remoncie, a że ja jestem leniwa to się zgodziłam. Zaparkował pod willą, a ja zaraz za nim.
- Chodź mała zobaczyć nasz nowy dom. - wyciągnął do mnie rękę, a ja podbiegłam i podałam mu swoją. - Gotowa ?
- Gotowa. - uśmiechnął się i otworzył drzwi. Byłam oczarowana. Piękne wnętrze. Salonkuchniarodzinna jadalniałazienka i w końcu ciepła, romantyczna sypialnia.
- Jak Ci się podoba Scar ?
- Jest.. jest pięknie. - przytuliłam się mocno.
- Cieszę się. Starałem się  bardziej .. rodzinnie.
- Dziękuję Harry.. To dla mnie ważne. - pocałowaliśmy się, a chwilę później już rozpakowywaliśmy rzeczy. Przeszliśmy długą drogę do tego domu. Musieliśmy wytargać moje rzeczy z domu ojca bo nie chciał mi ich oddać. Harry cały czas stał obok mnie i nie pozwolił zbliżyć się do mnie Layli. Chciała ze mną pogadać, ale ja nie mam na to ochoty.
- Scarleth mówię do Ciebie ! - potrząsnęłam głową i spojrzałam na mojego wybranka.
- Tak ? Przepraszam zamyśliłam się. - westchnął i kucnął obok mnie.
- Nie myśl o ojcu i tej zdradzieckiej
- Nie kończ.. proszę..- pocałował wierzch mojej dłoni co mnie zdziwiło. To takie nie w jego stylu..
- Zrobię Ci obiad.
- Mogę pomóc ?
- Chcę zjeść. - pokazał mi język i poszedł do kuchni, a ja podreptałam za nim.

~*~

- Scarleth zamknij za mną. - jest prawie północ, myślałam, że pójdziemy spać.
- Gdzie wychodzisz ?
- No.. mam akcję z gangiem. Duża sprawa. Sporo zarobię !
- Boje sie o Ciebie kochanie. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Nie bój się. Zawsze do Ciebie wrócę. Jesteś bezpieczna. Połóż się i śpij. - pocałował mnie w czoło i wyszedł.Zamknęłam drzwi i zrobiłam jak chciał. Położyłam się w naszym wspólnym łóżku  i odleciałam.


*** Oczami Harry'ego ***

Czekamy. Las, śnieg, ciemno. Mam nadzieję, że to ostatni raz kiedy muszę oglądać mordę Danella. W końcu przyjechał. On i 4 ochroniarzy vs. Ja i 5 przyjaciół.
- Czego chcesz Danell ?
- Ile chcesz za Scarleth ?
- Słucham ?
- Ile mam Ci zapłacić, żebyś oddał mi córkę ?
- A ty głupi nadal myślisz, że wszystko jest do kupienia. - od niechcenia oglądałem swoją broń. - Scar jest moją dziewczyną i nie oddam Ci jej za największe skarby świata. Powiem Ci, że nasz związek poszedł do przodu.
- Co ? O czym ty do cholery mówisz ?
- No jak to ? Planujemy dziecko i ślub..
- Jesteś od niej o 4 lata starszy i
- A ty od Layli 40. Proszę Cie Danell lekcji moralność to ty mi nie udzielaj. Sam okłamywałeś Scarleth przez wiele lat. A jak myślisz co zrobi Scar jak dowie się, że to Ty zabiłeś jej mamę ? Jak myślisz ?
- Nie odważysz się Styles..
- Przekonamy się ?




Przepraszam za opóźnienie, kompletny brak weny miałam. Mam nadzieję, że nie jest bardzo tragiczny. Kocham Was ! 

czytasz = komentuj 

/ Horanowa.:) 

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 31 - I'm not a toy

*** Oczami Zayn'a ***

- Zjedz. To. - warknąłem i po raz setny przysunąłem talerz w jej stronę. Jak poprzednio, odsunęła go.
- Powiedziałam, że nie jestem głodna.
- Victorie... - zacisnąłem dłonie w pięści i odetchnąłem głęboko, próbując jej nie przyjebać - Za sekundę całe jedzenie zniknie z tego talerza, albo przepieprzę cię tak, że nie będziesz w stanie ruszyć się przez tydzień.
- Próbuj, Malik - parsknęła śmiechem i skrzyżowała ręce na piersi - Uwielbiam patrzeć, jak brak jakiegokolwiek posłuchu nadrabiasz agresją. Naprawdę, to takie męskie, bić kobietę...
- NIE PROWOKUJ MNIE, DO CHOLERY!
- TO PRZESTAŃ SIĘ NA MNIE DRZEĆ I ZROZUM, ŻE NIE JESTEM GŁODNA! - wstała i jednym ruchem zrzuciła talerz i szklankę ze stołu, roztrzaskały się na podłodze, tak samo, jak moja cierpliwość. W sekundzie znalazłem się przy niej i całym ciałem przycisnąłem ją do ściany.
- Skoro nie chcesz się słuchać, będzie bol... - nie spodziewałem się tego, co się stało. Bez żadnego ostrzeżenia poczułem cholerny ból krocza i skuliłem się. Wtedy dostałem w brzuch. Upadłem na kolana, a Victorie jednym, szybkim ruchem wykręciła mi rękę do tyłu i przyparła do podłogi. Oddychałem nierówno, czując jej usta tuż obok swojego ucha.
- Teraz mnie posłuchaj - ścisnęła mój nadgarstek tak mocno, że czułem, jak jej paznokcie przecinają moją skórę - Nie jestem zabawką, ani twoją, ani nikogo innego. Jestem swoja i sama o sobie decyduję, czy ci się to podoba, czy nie. Nie masz prawa mnie dotknąć, podnieść na mnie ręki, rozkazywać mi, czy grozić. Umiem się bronić, Zayn - podniosła się, ale mi wciąż brakowało na to sił - Nie pozwolę się bardziej skrzywdzić. - kątem oka widziałem, jak założyła na siebie skórzaną kurtkę i adidasy.
- Victorie, wróć.
- Nie, Zayn. Wychodzę. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę - usłyszałem tylko trzaśnięcie drzwi i powoli się podniosłem. Oparłem się o ścianę i normując oddech zacząłem intensywnie myśleć. Może jednak za wcześnie ją skreśliłem.
Może jeszcze będzie moją waleczną Directioner.



*** Oczami Harry'ego ***

- To ja pójdę wziąć prysznic.
- Leć, Scar - cmoknęła mnie w policzek i szybko pobiegła do łazienki na górę, a ja z uśmiechem poszedłem do salonu i włączyłem laptop, po czym zacząłem przeglądać najciekawsze oferty nieruchomości pod Londynem. Jakby ktoś pytał, jest tego mnóstwo. Właśnie zamykałem chyba setne ogłoszenie, gdy poczułem małe dłonie na ramionach. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Co robisz? - obróciłem się i jednym ruchem posadziłem ją na swoich kolanach i pocałowałem w czubek głowy.
- Szukam nam domu, Scarleth. - pisnęła radośnie i mocno mnie przytuliła. Powietrza, błagam.
- Znalazłeś coś? Pokażesz?
- Hmm... Tak i nie.
- HARRY!
- Co?
- No weeeeeź... - parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową.
- Te oczy szczeniaka na mnie nie działają, Scar.
- Hazz, proszę.
- Nie. Zobaczysz jutro. - czy ona w ogóle zamierza odpuścić...?
- Ale ja chcę dzisiaj.
- Doll.
- Styles. - dosłownie zabijała mnie wzrokiem. Wróć, próbowała zabijać mnie wzrokiem. Chyba nie wie, jak uroczo wygląda, jak się złości. No ale cóż, dam jej wygrać. Jej zwycięstwo sprawia, że ja też czuję się wygranym.
- Whoa, spokojnie, Danell - uniosłem dłonie w geście poddania i, zacząłem delikatnie całować jej szyję, cieszyć się zapachem jej skóry. Gdy próbowała mnie pocałować odsunąłem się i oblizałem wargi - Zobacz. Pierwsza karta. - jęknęła zawiedziona i powoli włączyła stronę. Widziałem, jak jej oczy błysnęły radością, więc tylko ją przytuliłem i patrzyłem, jak przegląda zdjęcia. Gdy skończyła mocno się we mnie wtuliła, a ja wykorzystałem chwilę jej nieuwagi i wsunąłem dłonie pod jej koszulkę. Nie protestowała. Cudownie. Szybko podniosłem ją, łapiąc za uda i przyparłem do ściany, zachłannie całując. Wplątała palce w moje włosy, a ja powoli rozpiąłem jej spodnie. Gdy tylko wylądowały na podłodze przeniosłem nas do sypialni. Dawałem jej rozkosz, nie tak jak za pierwszym razem. Skupiałem się na niej. Może dlatego poczułem tą cholerną satysfakcję, gdy krzyknęła moje imię, a ja opadłem na łóżko obok niej, oddychając nierówno. Gładząc delikatnie moje podrapane plecy sprawiła, że spokojnie zasnąłem.



*** Oczami Scarleth ***

Był dziwnie milczący, jakby nieobecny, skupiony na drodze. To trochę dziwne, zważywszy na to, że jeszcze kilkanaście godzin temu uprawiałam z nim seks, a teraz jakby mnie ignorował. No ale cóż, kto ogarnie faceta. Wyjrzałam za okno, później sprawdziłam godzinę i westchnęłam. Ta trasa trwa już zdecydowanie za długo.
- Harry, na pewno już dawno go minęliśmy...
- Scarleth, wiem gdzie jadę.
- No widocznie nie.
- Kurwa mać, błagam, nie irytuj mnie dzisiaj. - skrzyżowałam ręce na piersi i przygryzłam wewnętrzną stronę policzka. Od dłuższego czasu krążymy po okolicy, szukając tego jednego budynku, który nam obojgu przypadł do gustu, tylko po to, żeby się pokłócić? Bosko. Po dwóch minutach wjechał ostro w zakręt i zatrzymał auto przed ogromną willą. I na pewno cholernie drogą. On jest nienormalny? Wiedziałam, ze lubi przepych i otoczenie pięknych, drogich rzeczy, ale teraz zaczęłam się zastanawiać, że to chyba jest lekka przesadza.
- Mówiłem? Jesteśmy na miejscu. - wysiadł z auta i otworzył mi drzwi, a gdy znalazłam się poza autem, mocno uścisnął moją dłoń. Dopiero gdy cicho syknęłam, jego uścisk zelżał - Przepraszam, Doll. Po prostu naprawdę nienawidzę, gdy ktoś przeszkadza mi, gdy prowadzę. A już zwłaszcza gdy wiem, że dobrze jadę. To frustrujące. - uniósł moją dłoń do swojej twarzy i delikatnie pocałował jej wierzch. Posłałam mu ciepły uśmiech i splątałam nasze palce i wtedy pojawił się koleś, który oprowadził nas po posiadłości. To miejsce było obłędne, takie... Jakby stworzone dla nas. Nasze. I uświadomiłam to sobie, gdy staliśmy obok dużego basenu, a Harry trzymał swoje dłonie na moich biodrach. Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy.
- Nie mogę się doczekać, aż się tu wprowadzimy.
- Ja też, Doll. - ujęłam jego dłoń i bawiłam się jego palcami. Oczyma wyobraźni widziałam, jak się uśmiecha.
- Wiesz... Nasz ślub będzie piękny, Harry.

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 30 - Harleth.. ?

*** Oczami Harry'ego ***

- Doll.. wiesz jaki jest Zayn. Ja do końca nie wiem co się z nią dzieje, ale możemy się domyślać.. - odpowiedziałem wymijająco. Przytuliła się do mnie.
- Ty byś mi tak nie zrobił prawda ? - pokręciłem przecząco głową.
- Ja Cie kocham. Idź pod prysznic kochanie.. Jesteś zmęczona.
- Masz rację. Jestem. - pocałowałem ją w czoło i patrzyłem jak znika w łazience. Sam rozglądałem się trochę po domu. Urządzony w typowo angielskim stylu, zadbany z niesamowitą atmosferą ciepłego domu. Było tu dużo zdjęć Scarleth. Z jej mamą, ojcem. Te ostatnie miałem ochotę spalić.
- Dziękuję Harry. - usłyszałem cichy głos i prawie podskoczyłem ze strachu.
- Za co pani babciu ?
- Za to, że przywiozłeś Scarleth. Jej ojciec nigdy by tego nie zrobił. Najchętniej zabrałabym ją od niego w dniu kiedy zmarła moja córka.. ale nie mogłam. Byłam zbyt słaba.
- Scar jest już bezpieczna. Jest przy mnie. Nie pozwolę jej wrócić do ojca. O to może być Pani spokojna. - spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Jest przy Tobie szczęśliwa i bezpieczna. Nie wtrącam się między Was bo wiem, że Scarleth jest bardzo mądra. Ale uważaj.. jak ją skrzywdzisz to będziesz miał do czynienia ze mną.
- Zapamiętam.
- Mam prośbę.
- Tak ?
- Mógłbyś jutro odwieźć mnie do siostry ? To pod miastem, zostanę tam na noc. Pomyślałam, że będziecie chcieli ze Scar pobyć trochę sami. W końcu to jej urodziny. - odpłynęła mi krew z twarzy. Zapomniałem.
- Oczywiście, że odwiozę. O której ?
- Z samego rana.
- To pójdę się już położyć.
- Obudzę Cie.
- Dobrze. Dobranoc. - wszedłem po schodach na górę. Scar akurat wychodziła z łazienki. Uśmiechnęła się do mnie. Wziąłem z walizki czyste bokserki i przyszła moja kolej na prysznic. Długo mi nie zeszło. W samych bokserkach poszedłem do sypialni. Doll siedziała na łóżku i klikała coś nerwowo w telefonie.
- Doll ?
- Harry ! Zayn coś zrobił Vic !
- Co ? Spokojnie..
- Zadzwoniłam do niej, odebrała i po chwili się rozłączyła ! - wziąłem swój telefon do ręki i zadzwoniłem do Zayna.

*** Oczami Zayna ***

Przy wybieraniu directioner muszę bardziej skupić się na charakterze. Jak ona jeszcze raz się rozpłacze to chyba ją zabiję. Trzymałem w ręce jej telefon, który tak bardzo chciała odebrać.
- Dlaczego to wszystko robisz ?!
- Przestaniesz powtarzać się z tymi pytaniami ? Robisz się nudna. Zaczynasz mnie nudzić.
- To mnie wypuść. - wyszedłem z jej sypialni zamykając ją na klucz. Telefon mi dzwoni.
- Tak Styles ?
- Dlaczego nie dajesz Scar skontaktować się z Vic ?
- Bo Vic doprowadza mnie do szału i ja na serio mam jej dość Harry. Mogę dać ją teraz do telefonu. Ale tylko na chwilę. I jak zacznie płakać to ją wcisnę w ścianę. - mimowolnie cicho się zaśmiał. Wróciłem do sypialni i dałem telefon Victorie. - Jedna łza Vic i więcej jej nie usłyszysz.

*** Oczami Harry'ego ***

Po rozmowie z Vic, Scar była lekko zdruzgotana. Nie mogła zasnąć, a ja leżałem spokojnie ją przytulając. Dopiero koło 2 usnęła, a ja razem z nią. Tylko, że ona się wyspała bo mnie o 5 obudziła jej babcia. Ale czego się nie robi dla babci mojej jedynej. Do domu wróciłem w już lepszym nastroju. Wybrnę z tematu urodzin, wybrnę.. Scar jeszcze spała. Przygotowałem śniadanie i poszedłem ją obudzić.
- Malutka.. - głaskałem delikatnie palcem jej policzek. - Wstań.. - pocałowałem ją w czoło.
- Przecież nie śpię Harry.. - jęknęła i otworzyła oczy. - Babcia zrobiła śniadanie ?
- Nie. Ja.
- A gdzie babcia ?
- Zawiozłem ją do jej siostry. - przytuliłem Scar kiedy zaspana usiadła na łóżku.
- Spełnienia marzeń skarbie.. - szepnąłem całując ją we włosy.
- Moje marzenia spełniły się w tej chwili.. - uśmiechnąłem się.
- To czego ja mam Ci życzyć aniołku ?
- Nie mi. Życz NAM szczęścia. - uśmiechnęła się do mnie i kazała zanieść na śniadanie. Zapach soku ze świeżych pomarańczy roznosił się po domu. - Ale pachnie.. - usiedliśmy przy stole. Jedliśmy prawie w ciszy trzymając się za rękę i co chwilę wymieniając uśmiechy.
- Zamknij oczka skarbie.. - odgarnąłem jej włosy i założyłem na szyję wisiorek, identyczny do mojego. Kupiłem go wiele lat temu, ale nie było osoby, która byłaby godna go nosić.
- Hazz nie musiałeś.. Dziękuję.. - przytuliła się do mnie mocno.
- Nie masz za co kochanie. - pocałowałem czubek jej głowy.

~*~
*** Oczami Scarleth ***

Ostatnie dni były najprzyjemniejszymi, jakie miałam, od dłuższego czasu. Littlehampton, babcia, Harry, słońce... Uciekły myśli o Layli, moim ojcu i problemach, ale tak szybko, jak zniknęły, wróciły. Wróciły, gdy tylko wjechaliśmy do Londynu, nawet dłoń Harry'ego spoczywająca na moim udzie nie mogła ich odpędzić. Nie chciałam tu wracać, nawet mój organizm się przed tym wzbraniał, było mi słabo i miałam mdłości. Zabierzcie mnie stąd, natychmiast... Błagam? Mam cholernie złe przeczucia.
- Dziękuję za ten czas, Scarleth - obróciłam się w jego stronę. Był skupiony na drodze, ale jednocześnie tak rozluźniony i spokojny, że aż promieniał. Był moim słońcem w tym pojebanym, zachmurzonym Londynie.
- Nie masz za co dziękować.
- Mam. Nie wiem, dlaczego w zasadzie dałaś mi kolejną szansę, ale to zrobiłaś. Doceniam to. Naprawdę, Scarleth - uśmiechnęłam się do niego słabo - Mogę ci się jakoś odwdzięczyć, Doll?
- Tak, Harry.
- Jak?
- Wyprowadźmy się stąd. Opuśćmy Londyn.


Przepraszam za przerwę, ale wyjazd do Hiszpanii i problemy w szkole troszeczkę mi utrudniły dodanie rozdziału :) <3 / Horanowa.:)

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 29 - I'll try

- Na pewno chcesz jechać? - przygryzał wargę, patrząc na mnie nerwowo.
- Tak - pakowałam ostatnie rzeczy do walizki - Dawno jej nie odwiedzałam, poza tym, chcę od tego wszystkiego odpocząć...
- Rozumiem - podszedł do mnie i, jakby niepewnie, przytulił mnie - Ale wrócisz tu, tak?
- Mam zamiar, Harry. Ale potrzebuję czasu.
- Dam Ci go tyle, ile będziesz potrzebowała - zacisnęłam dłonie na jego koszulce i zaciągnęłam się jego zapachem. Boże, jak on pięknie pachniał... Nie, nie wytrzymam bez niego.
- Harry, jedź ze mną.
- Co?
- Jedź ze mną do Littlehampton.
- Jesteś pewna? - pokiwałam głową i wzruszyłam ramionami.
- Chyba, że nie chcesz ze mną... - naparł swoimi ustami na moje i wplątał dłoń w moje włosy. Odsunął się ode mnie dopiero po kilku minutach.
- Nawet nie kończ. Pójdę się spakować. - poszedł na górę, a ja wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Vic. Bardzo się o nią martwiłam. Niestety, nie odebrała. Chyba po raz setny słyszałam tylko automatyczną sekretarkę...

* * *

Patrzyłam przez szybę na znajome widoki nabrzeża. Ostatni raz byłam tu z mamą. Teraz w samochodzie siedział obok mnie mężczyzna mojego życia, który prawdopodobnie powstrzymał mnie przed samobójstwem, które popełniłabym z powodu romansu mojego ojca z moją najlepszą przyjaciółką. Ja pierdolę, moje życie jest nieźle pojebane.
Zaparkowaliśmy pod domem mojej babci i chyba po raz pierwszy, odkąd wyjechaliśmy, spojrzałam na Harry'ego. Z chłopięcym uśmiechem patrzył na dom z białej cegły. Ujęłam jego dłoń i patrzyłam, jak powoli splata nasze palce. Mój jedyny. Mój Harry.


* * *

- Babciu, zostaw go wreszcie! - jęknęłam, gdy z przerażeniem stwierdziłam, że wmusza w niego już chyba trzecią porcję obiadu. Harry tylko się śmiał, patrząc na moją babcię, gdy pomimo moich nalegań znów nałożyła mu jedzenie. Jak on w sobie tyle mieści?!
- Już, ostatnia porcja. Ale zjedz, dobrze? Musisz przytyć, Harry.
- Zapamiętam. - spojrzał na mnie. Był tak bardzo wesoły, tak... Tak inny, ale jednocześnie ten sam.
- Muszę się przewietrzyć... - powiedziałam i szybko wstałam od stołu, po czym szybko wyszłam do ogrodu, ignorując nawoływanie z jadalni.
Usiadłam na huśtawce i zaczęłam intensywnie myśleć. Znowu. Jak to będzie wyglądało po zmianach, czy będę mogła swobodnie wychodzić z domu, bez tych kontroli...
Czy wreszcie będę szczęśliwa.





*** Oczami Harry'ego ***


Podszedłem do niej niepewnie od tyłu i położyłem dłonie na jej biodrach. Musiała wiedzieć, że przyszedłem, bo nawet nie drgnęła. Upewniwszy się, że jej babcia nie podgląda nas przez okno, zacząłem delikatnie muskać ustami jej szyję. Moja mała Doll... Zaciągnąłem się jej zapachem, pachniała tak ślicznie. Zamruczała cicho, gdy zrobiłem jej małą malinkę.
- Chodźmy do środka, bo zaczęło padać - zaśmiała się,a ja tylko jęknąłem cicho, ale ująłem jej drobną dłoń. Czułem się dziwnie, gdy zdecydowałem się wycofać z większości zasad. Ale chciałem ją uszczęśliwiać, bo jej szczęście było moim szczęściem. Dobrze, że zrozumiałem to zanim doszło do tragedii. Gdy patrzyłem, jak z uśmiechem bawi się z królikiem swojej jedynej bliskiej osoby, widziałem, że to ja chcę być powodem jej uśmiechu, już zawsze. I wtedy padło pytanie, które mogło i na pewno zakłóci jej szczęście.
- Harry... Co się w zasadzie dzieje z Vic? - przełknąłem głośno ślinę i ująłem jej dłoń. Musiała wiedzieć.


*** Oczami Victorie ***

Leżałam w jego apartamencie. Znowu. Spośród wszystkiego, co się działo dookoła mnie rejestrowałam tylko to wkurwiające pikanie jakiejś maszyny i przerażoną pielęgniarkę, która miała być moją opieką domową. Gdy po raz setny chciała poprawić mi poduszkę, nie wytrzymałam.
- WYPIERDALAJ. STĄD. - warknęłam i odepchnęłam jej rękę. Spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Pan Malik powiedział... - parsknęłam głośnym śmiechem i drżącą dłonią przeczesałam włosy.
- Mam w dupie to, co powiedział "pan Malik". Masz stąd w tej chwili wypierdalać, bo kiedy będę musiała się znów powtórzyć, możesz nie wyjść z tego cało. - pośpiesznie pokiwała głową i otworzyła drzwi, ale zamiast dostać się na upragnioną wolność zderzyła się ze spiętym ciałem Zayna. Wszedł do pokoju. Zaczęłam drżeć na całym ciele. Nieee, nie ze strachu. Ze złości. Przepuścił dziewczynę w drzwiach i zamknął je za sobą, po czym oparł się o nie plecami i uważnie lustrował mnie wzrokiem.
- Nie pozwalaj sobie, Victorie. - był cholernie chłodny, nieprzyzwoicie zdystansowany. I pomimo wszystkiego, co się stało, nie mogłam patrzeć na niego obojętnie. To jemu się oddałam. To jego zapach kochałam. Ale czy kochałam jego? Zimne, miodowe oczy utkwione w moich uświadomiły mi, że są rzeczy, których się nie zapomina. TEGO mu nie zapomnę.
- Znudziłeś się mną dość szybko. Pomimo tego, jaki jesteś, obstawiałam zainteresowanie dłuższe, niż do czasu, gdy w końcu się z tobą przespałam. - jego twarz stężała, zacisnął dłonie w pięści i stanął niebezpiecznie blisko mnie, ale nie poruszyłam się. Nie mógł zrobić mi już nic gorszego.
- Zamilcz. Love. Natychmiast. - wycedził. Zerwałam się na równe nogi, moim ciałem wstrząsnął dobrze znany mi dreszcz, po raz setny dzisiaj zanosiłam się płaczem. Próbowałam go uderzyć, ale mocno trzymał moje oba nadgarstki jedną dłonią - SPOKÓJ - przydusił mnie do ściany i unieruchomił.
- Zabij mnie - szepnęłam i spojrzałam mu w oczy, rozchylając wargi, próbując zaczerpnąć oddech.
- Nie zrobię tego.
- Będziesz mnie torturował? Każda minuta w twoim otoczeniu to ból. Tylko i wyłącznie ból - patrzył na mnie uważnie.
- Jesteś moja, Victorie. Jeżeli ja nie mogę cię mieć, nikt nie ma tego prawa. - wreszcie go odepchnęłam. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam, jak paznokcie przebijają mi skórę. Mógł mnie pobić.Uderzył mnie nie raz, ale nie miał żadnego prawa do tego, co stało się u Harry'ego. Miałam ochotę krzyczeć. Powiedzieć mu to wszystko, co czułam, odkąd dowiedziałam się o ciąży. Odkąd zrozumiałam, że chcę być jego. Przejść przez to i powiedzieć, co czuję teraz, ale nie potrafiłam się na to zdobyć. Potrafiłam wypowiedzieć tylko kilka słów. Słów, które od kilku dni sprawiały, że noc w noc budziłam się z krzykiem i płaczem. Miałam drżący głos, a w oczach palące łzy.
- Dlaczego zabiłeś nasze dziecko, Zayn?

Obserwatorzy