piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 6 - Statue book

Bezradnie patrzyłam na to jak Harry tłucze tych kolesi. Najpierw uderzył jednego z nich, a potem pobił pozostałą dwójkę.
- Nie odzywaj sie jak tu wróci. - warknął jego szofer.
- Dlaczego ?
- Dobrze Ci radzę. - rozwścieczony Harry wsiadł do samochodu.
- Do domu. - warknął. Spuściłam głowę i kątem oka obserwowałam jego poranione kostki.
- Scarleth ? - spojrzałam na niego. - Możesz mówić. - skinęłam głową. W danym momencie nie miałam nic do powiedzenia. Wyciągnął do mnie zakrwawioną dłoń, a ja z lekką odrazą podałam mu swoją.
- Co ?
- Brzydzę się krwi.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
- Nie przejmuj się. - musnął delikatnie ustami mój policzek. Zadrżałam od jego dotyku. Niedługo później byliśmy w domu. W jego domu.
- Harry ?
- Hmm ?
- Mogę opatrzeć Twoje dłonie ? - uśmiechnął się i wyciągnął je w moją stronę. Zaprowadziłam go do łazienki i delikatnie zmyłam zaschniętą krew. Przemyłam je też wodą utlenioną i owinęłam bandażem.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Może w zamian zrobię dla nas kolację ?
- Dobrze. - zaprowadził mnie do kuchni i delikatnie uniósł do góry sadzając na blacie. Patrzyłam jak zwinnie przyprawia mięso i kroi warzywa.
- Za 30 minut będzie gotowe. - wstawił pieczeń do piekarnika i podszedł do mnie. Położył dłonie na moich udach. - Dlaczego jesteś smutna Doll  ? - odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Bo się na mnie wściekasz cały dzień.
- Scarleth..
- No co ?
- Zmień ton. Scar po prostu drażni mnie Twoje podejście.
- Dlaczego ?
- Bo nie szanujesz zasad.
- Nie znam zasad.. - jęknęłam cicho, a jego twarz momentalnie zmieniła wyraz.
- Przepraszam Scarleth.. Zapomniałem Ci powiedzieć jakie są zasady.
- Nie szkodzi.
- Szkodzi. Źle Cie traktowałem bez powodu. Przytul się Doll.. - zamknął mnie w swoich ramionach.
- Powiesz mi jakie są zasady ?
- Jak zjemy obiad dobrze ?
- Tak. - naszykował talerze i chwilę później usiedliśmy przy stole. On naprawdę  cudownie gotuje. Postanowiłam pozmywać po obiedzie. Wzięłam talerze i poszłam do kuchni. Odłożyłam je na suszarkę i poszłam do salonu gdzie czekał na mnie Harry. Podał mi nerwowo jakąś kartkę. Spojrzałam na nią i otworzyłam usta ze zdziwienia :

1. Zakaz odzywania się do członków gangu.
2. Twój mężczyzna jest Twoim Panem i musisz być mu posłuszna.
3.  O Twoim wyglądzie decyduje Twój Pan.
4. Szacunek dla Pana jest najważniejszą rzeczą.
5. W towarzystwie możesz odezwać się tylko za zgodą Pana. W ważnej sprawie możesz szepnąć panu o co chodzi.
6. Pan decyduje o wszystkim co Cie dotyczy.

Oddychałam niespokojnie.
- To chyba nie jest trudne ? - powiedział mrużąc oczy.
- Nie, ale jest psychiczne.
- Coś Ci się nie podoba.
- Wiele rzeczy.
- Zobacz punkt 2. - teraz zrozumiałam. Czyli cokolwiek on powie, to ja muszę się z tym zgadzać ? To chyba jakiś chory żart.
- Chyba załapałam.
- Przez pewien czas będę wyrozumiały pomogę Ci zrozumieć Twoje błędy.
- Umm.. Dzięki ?
- Z szacunkiem Doll.
- Przepraszam. - uśmiechnął się.
- Szybko się uczysz skarbie.
- Staram się. Nie chcę, żebyś sie złościł.
- Jestem trochę nerwowy. Przyzwyczaisz się. Chcesz iść pod prysznic ?
- Tak. - uśmiechnął się i poszedł na górę, a ja za nim jak jakiś pies. Wyjął z garderoby jedną ze swoich bluz i mi ją podał.
- Dzisiaj jest chłodna noc. Będzie Ci cieplej w bluzie. Jesteś taka chuda, że nawet ja nie jestem w stanie Cie zagrzać.
- Czepiasz się. - pokazałam mu język, a on uśmiechnął się słodko.
- Biegnij pod prysznic. - poszłam do łazienki i postanowiłam wziąć długą kąpiel. Tak dobrze czułam się w ogromnej wannie. Drzwi otworzyły się z hukiem, a ja podskoczyłam ze strachu.  Harry spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- Coś się stało ? - zapytałam cicho. Usiadł na brzegu wanny i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Myślałem, że uciekłaś.
- Dlaczego ?
- Bo długo nie wychodziłaś.
- Jestem tutaj.. Cały czas.
- Bałem się.
- Co byś zrobił gdybym uciekła.
- Właśnie tego się boję Scar.
- Dlaczego ?
- Bo gdybyś uciekła, musiałbym Cie znaleźć i zabić..

środa, 29 stycznia 2014

#Nowości

* w opowiadaniu  "Directioners " to dziewczyny chłopaków z gangu

+ opinie w komentarzach o treści  " chujowe " , " żałosne ", " bez sensu " niektórzy mogą napisać na kartce i wsadzić sobie w dupę. Pokaż jak Ty piszesz, a potem krytykuj innych z anonimka ;*

A więc tak kochani !
Jak to co roku przystało zbliżają się ferie ! #YAY ! ( dla mojego województwa xD )
Jak się domyślacie wiąże się to z tym, że będę więcej dodawać.
Mam też dla Was niespodziankę z okazji ferii, ale o tym dowiecie się w sobotę.
No, a nowy rozdział tu i na Fighter pojawi sie jutro. !
Kocham Was !


MWAH ! :* / Horanowa.:)


wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 5 - I'm going crazy !

- Nie jestem Twoja. - zaśmiała się cicho.
- To ja o tym decyduję. Idziemy do łóżka. - złapałem ją za nadgarstek i zaprowadziłem do sypialni. Usiadła na łóżku z miną urażonej księżniczki. - Co ? - zapytałem podając jej jedną z moich koszulek.
- Znowu robisz się wredny.
- Przyzwyczaj się. Teraz należysz do mnie. Tak szybko sie mnie nie pozbędziesz.
- O czym Ty mówisz ?
- Zajęłaś mój umysł. Moje zmysły. Nie jesteś już więźniem. Teraz jesteś moją Directioner *.

*** Oczami Scarleth ***

Jesteś moją Directioner .. Directioner..  Ja ?! Co do chuja ?! Aż wytrzeźwiałam.
- Nie spodziewałaś się tego ?
- Tego, że jesteś członkiem One Direction ? Gangu siejącego strach w całej Europie ?! Tego, że kurwa mać zostanę Twoją jebaną Directioner ?! Wyobraź sobie, że NIE !
- Nie tym tonem.
- A jeżeli tego nie chcę to co ? - roześmiał się.
- Myślisz, że masz wybór ? Dobry żart słonko. Przebierz się. - powiedział roześmiany i zdjął z siebie ciuchy. Wykorzystałam jego chwilową nieuwagę i wybiegłam z sypialni. Nie zamierzałam uciekać z jego domu. Zbiegłam do piwnicy.
- Scarleth.. Nie graj ze mną w ten sposób. - złapał mnie za włosy i zawlókł do sypialni. Poczułam chłodny metal na moim nadgarstku, a chwilę później byłam przykuta do łóżka. Dosłownie zdał ze mnie ciuchy i jakoś założył swoją koszulkę.
- To boli.. - jęknęłam
- Trzeba było się zachowywać.
- Harry !
- Nie podnoś na mnie głosu. Wychowanie Cie będzie trudniejsze niż myślałem !
- Znajdź sobie inną Directioner.
- Ale ja chcę Ciebie. - zgasił światło i położył się na łóżku. Poczułam jego łapy owijające się wokół mojego ciała. Zemdliło mnie. Tak bardzo chcę stąd uciec. ! Chcę wrócić do domu i zaćpać się na śmierć.
- Scarleth.
- Co ?
- Grzeczniej. Dlaczego nie śpisz ?
- Bo mi nie wygodnie. - warknął cicho i rozpiął kajdanki.
- Nie próbuj sztuczek. Z tego domu nie uda Ci się uciec.
- Dzięki.  - próbowałam jakoś usnąć, ale przez całą noc nie zmrużyłam oka. Wstałam z łóżka około 6 rano i poszłam do łazienki. Byłam kompletnie wykończona. Postanowiłam wziąć długą kąpiel. Kiedy znalazłam się w ogromnej garderobie kompletnie opadłam z sił. Usiadłam na ziemi i opierając się o ścianę ukryłam twarz w dłoniach.
- Scarleth ?!
- Garderoba.
- Nie pozwoliłem Ci wyjść z łóżka ! - spojrzałam na niego przekrwionymi oczami.
- Przepraszam.
- Dobrze się czujesz ?
- Ta. Nie wyspałam się.
- Spałaś ?
- Nie. Nie mogłem zasnąć.
- Ubierz się. Pojedziesz ze mną do pracy.
- Muszę ? Wolałabym się przespać.
- Scarleth kiedy kazałem Ci spać olałaś to. Teraz musisz ponieść karę. Ubieraj się.  - jęknęłam i wciągnęłam na siebie ubranie . - Chodź. - wyciągnął do mnie rękę, a ja jak robot podałam mu swoją. Sprowadził mnie na dół gdzie czekało na nas śniadanie.
- Możesz zjeść. - powiedział. Z trudem powstrzymałam się od chamskiego komentarza. Nie będę pogarszała swojej sytuacji. Wcisnęłam w siebie jajecznicę chociaż czułam mdłości. - Wychodzimy Scarleth.- wziął mnie za rękę i poprowadził do limuzyny. Wsiedliśmy do środka. Objął mnie ramieniem, a ja mimowolnie opadłam na jego ramię. Moja głowa tak wygodnie się ułożyła. Ciężkie powieki opadły, a pyszny sen ogarnął moje ciało. 
- Scarleth do cholery ! Mam Ci przyjebać, żebyś zrozumiała, że nie wolno Ci spać.
- Przepraszam !
- Nie pozwoliłem Ci się odezwać ! - przecież ja oszaleję. Spojrzałam na niego oczami pełnymi smutku.- Jesteśmy. - wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą jak psa do wielkiego budynku.
- Głowa w dół. Możesz mówić.
- Gnieciesz mi dłoń.. - szepnęłam.
- Sorry. To mój gabinet. Tu masz sofę. Możesz się przespać w czasie kiedy będę pracował.
- Dziękuję. - podeszłam do sofy i delikatnie się na niej położyłam. Nie musiałam długo czekać, aż zasnęłam. Śniły mi się głupie rzeczy. Same pierdoły.
- Scar.. - poczułam delikatną dłoń na policzku.
- Hmm ? - cichy śmiech.
- Wstań śpiochu. Wracamy do domu.. - czyli mój sen okazał się prawdą. Wstałam szybko nie chcąc go wkurzać. Objął mnie ramieniem i wyprowadził na korytarz. - Kochanie idź do samochodu. Ja czegoś zapomniałem.
- Dobrze. - szłam szybko korytarzem, a chwilę później wyszłam na ulicę.
- Patrz, laleczka Styles'a.
- Proszę ? - odwróciłam się zszokowana.
- Kolejna dziwka Styles'a. - powiedział mi prosto w twarz. Czułam rosnącą we mnie irytację.
- Scarleth. - loczek objął mnie ramieniem i wsadził do samochodu. - Co oni Ci powiedzieli ?
- Że jestem kolejną dziwką Styles'a. - zatrzasnął drzwi z taką siłą, że zakołysał się samochód. Odsunęłam szybę i przyglądałam się z przerażeniem napiętym plecom Harry'ego.
- Podobno obraziliście Doll.. Tym samym własnie wygraliście
bilet w jedną stronę na tamten świat.

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 4 - C'mon skinny love

Poluzował uścisk na mojej dłoni jakby czytając w moich myślach.
- Mam problemy z hamowaniem złości. - mruknął cicho odwracając głowę.
- Nie przejmuj się. Moja ręka dużo może wytrzymać.
- Scarleth jak sprawię Ci ból.. Powiedz mi. Kiedy ty cierpisz to ja też.
- Dlaczego ? - wzruszył ramionami. Weszliśmy do sklepu kosmetycznego.
- Wybierz sobie te wasze mazidła. Wszystko co potrzebujesz.. no wiesz.
- Nie musisz tego robić.
- Scarleth po prostu wybierz. Nie martw się o pieniądze. Chcę, żebyś czuła się dobrze w moim domu i miała wszystko czego potrzebujesz.
- Dzięki Harry. - wybrałam tusz do rzęs, czarną kredkę i delikatny puder.
- To wszystko ?
- No tak.
- Trochę tego mało.
- Więcej nie potrzebuję.
- Jak coś to mów. - poszliśmy do kasy, a on zapłacił rachunek. Chwilę później wyszliśmy ze sklepu.
- Chodź jeszcze tu. - wciągnął mnie do sklepu z bielizną. Wrzucał do koszyka pełno koronkowych szmatek.- Trafiłem rozmiar ? - spojrzał na mnie z uśmiechem. Drżącymi dłońmi wzięłam jeden komplet i sprawdziłam metkę.
- Trafiłeś. - zaśmiał sie i poszedł do kasy. Nie Harry, latanie w koronkowych stringach wcale mi nie przeszkadza ! Dzięki, że pytasz ! Niedługo później opuściliśmy centrum i poszliśmy do pobliskiej restauracji.
- Co byś chciała zjeść ?
- Ty wybierz.
- Scar.
- Może byś kokosowy kurczak.
- Co tylko pani sobie życzy. - uśmiechnął się i przywołał kelnera. Spędzaliśmy miło czas, ale jakoś nie byłam chętna do rozmowy. Chyba to zauważył bo w końcu dał mi spokój. Wróciliśmy do domu w ciszy. Położyłam się na kanapie w salonie czując wracający ból głowy.
- Dobrze się czujesz ? - uklęknął obok sofy.
- Ta.. Tylko głowa znów mnie boli.
- Może się napijemy ? To zawsze pomaga.
- Skoro nalegasz..

*** Oczami Harry'ego ***

Nie wiem ile czasu minęło, ale butelka numer 2 się skończyła, a ja widziałem dwie Scarleth.
- A najlepsze było to jak kiedyś naćpana wróciłam do domu, a mój ojciec był tak zajęty laptopem, że nie zauważył tego, że biegałam po domu w samej bieliźnie ! - wybuchnąłem śmiechem. Chciałbym ją zobaczyć w samej bieliźnie. Jest taka piękna. Poprawiłem włosy i oblizałem wargi.
- Przyniosę kolejną butelkę.
- Ja pójdę. - wstaliśmy z kanapy w tym samym czasie. Byłam tuż przy moim torsie. Harry nie.. Ogarnij się.. Harry ! Mam bardzo mocną silną wolę. Robi ze mną co chce. Złapałem ją w talii drugą ręką ujmując jej policzek. Nasze usta spotkały się w chwili kiedy mój żołądek postanowił balować z sercem. Czemu tak się przy niej czuję ? Dlaczego wariuję ? To nienormalne. Jej drobne palce wiły się wśród moich loków. Mój język gładko wślizgnął sie do jej ust. Nie wiem jak długo to trwało, ale nie chciałem się od niej odsunąć. Oparłem swoje czoło o jej.
- Harry.. to było..
- Whow.. - oddychaliśmy głęboko patrząc sobie w oczy.
- Na trzeźwo tego nie zniosę. - poszła do barku i postawiła na stole kolejną butelkę Whiskey.
- Ty mały alkoholiku.
- I kto to mówi Harry. Tak nawiasem mówiąc.. Jesteś serio dziwny.
- Czemu ? - rozlewałem alkohol do szklanek.
- Bo niby jesteś dla mnie zimny, a tak naprawdę ciągnie Cie do mnie jak cholera.
- Nie jestem dla Ciebie zimny. Po prostu nie umiem.. obchodzić się z dziewczynami.
- To znaczy ?
- No.. Zazwyczaj miałem dziewczyny na raz.
- Czyli tylko seks ?
- Taa. Nie chcę wykorzystać w ten sposób Ciebie. Nie wiem dlaczego.
- Bo Ci zależy.
- Czy ja wiem..
- Przyznaj się.
- Za krótko Cie znam
- Ale z jakiegoś powodu nie chcesz mnie krzywdzić.. - jednym łykiem opróżniła szklankę.
- Nie będę krzywdził czegoś co należy do mnie.. - sięgnąłem po szklankę, a chwilę później alkohol rozpływał się po moim ciele.

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 3 - Defender

Obudziłam się rano przygnieciona przez ciało Harry'ego. Zepchnęłam go z siebie najdelikatniej jak to możliwe i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i poszłam do tej ogromnej garderoby. Wybrałam http://img.szafa.pl/ubrania/1/017028355/1389953860/blue.jpg i zeszłam na dół z zamiarem przygotowania śniadania. Włączyłam radio i krzątałam się po pomieszczeniu przygotowując omlety. Marna ze mnie kucharka, ale akurat omlety potrafię robić.
- Odwróć się twarzą do mnie. - usłyszałam zimny głos za swoimi plecami i z pewnością nie była to klasyczna chrypka Harry'ego. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam blondyna o bardzo chłodnych niebieskich oczach.
- Cześć, jestem Scarleth. - wyciągnęłam do niego rękę, a on popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Co ty tu robisz ? - warknął na mnie.
- Śniadanie bo Harry jeszcze śpi, a - dostałam w twarz z taką siłą, że upadłam na ziemię trzymając się za policzek.
- Gdzie jest Harry i co mu zrobiłaś ?! - krzyknął, a ja pisnęłam przerażona tym co może mi zrobić.
- Nialler ! - rozwścieczony Hazz podniósł mnie z podłogi.
- No co ?! Myślałem, że coś Ci zrobiła ?!
- Uderzyłeś ją ?! - warknął brunet oglądając zaczerwienienie na  mojej twarzy.
- N-no tak.
- Przeproś ją. Teraz.
- Ale
- Przeproś ją !
- Przepraszam Scarleth.
- Nic się nie stało. - wróciłam do robienia omletów ignorując napięcie pomiędzy chłopakami.
- Dlaczego ona jest tu, a nie w piwnicy ?
- Bo nie będę jej trzymał jak szczura. Obiecała, że nie ucieknie.
- Ufasz jej ?
- Ufam jej bo wczoraj mogła mi zwiać tysiąc razy tak samo jak dzisiaj rano. Jak widzisz ciągle tutaj jest.
- Skąd wiesz, że czegoś nie knuje ?
- Bo nie ma powodu, żeby stąd uciekać.
- Hazz to jest więzień, a nie kolejna Twoja panna.
- Czas pokaże. - powiedział loczek i wypchnął blondyna z domu.
- Wszystko powiem Louisowi !
- Mów. To nie jego sprawa. - usłyszałam trzask drzwi, a chwilę później brunet stanął obok mnie.
- Przepraszam Harry..
- Za co ?
- Przeze mnie teraz masz problemy.
- Nie mam problemów. Nic Ci nie jest  ?
- Nic. Lepiej pójdę do piwnicy. Nie chcę, żebyś miał jakieś kłopoty.
- ej, nie żartuj. To mój dom, a Ty jesteś moim więźniem. Oni nie mają nic do gadania.
- Ale kłócisz się z nimi.
- Scarleth przestań. Nie chcę zamykać Cie w piwnicy.
- Umm.. Twój wybór. Ja jestem tylko więźniem.
- Może raczej.. Gościem bez możliwości opuszczenia tego domu beze mnie.
- Brzmi lepiej.
- Zrobiłaś śniadanie ?
- Taa.. Mam nadzieję, że lubisz omlety.. bo w sumie nic innego nie umiem zrobić.
- Świetna z Ciebie kucharka.
- Taa.  Kolejna rzecz za którą muszę podziękować tatusiowi. - usiedliśmy przy stole i wzięliśmy sie za omlety.
- Scar ja pójdę pod prysznic, a Ty włącz sobie telewizje czy coś. Potem pojedziemy na zakupy.
- Tak jest. - zasalutowałam mu nad odchodne i poszłam do salonu. O cholera ta jego plazma jest zajebista.
Włączyłam jakiś horror i czekałam na przyjście Harry'ego. Siedziałam tam prawie godzinę.
- Gotowa ?
- Tak, a Ty ?
- Tak. Chodź. - wyciągnął do mnie rękę, a ja ze śmiechem podałam mu swoją. - Czemu się śmiejesz ?
- Moja smycz. - potrząsnęłam jego ręką.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. - oddał mi uśmiech i otworzył mi drzwi do ogromnego samochodu. Uniósł mnie i wsadził do środka. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Sama sobie nie poradzisz kurduplu.
- Ej ! - wybuchnęłam śmiechem i patrzyłam jak obchodzi samochód. - Nie jestem kurduplem.
- No wcale. - podjechał pod centrum handlowe. Chciałam otworzyć drzwi i wysiąść, ale były zamknięte. Co jest do cholery ?! Harry otworzył mi drzwi z głupim uśmiechem i wyjął mnie z niego jak lalkę. Wziął mnie za rękę i poprowadził do centrum.
- Harry. - odwróciliśmy się i zobaczyłam bruneta z niebieskimi oczami w towarzystwie pięknej brunetki.
- Louis.
- Co ty odwalasz ?
- Idę ze Scarleth na zakupy. - ten cały Louis odgarnął mi włosy na plecy i uważnie obejrzał moją szyję.
 - Czy ona należy do Ciebie ?
- Louis..- jęknął niezadowolony Harry.
- Odpowiedz.
- Tak. Należy do mnie.
- To wiesz co masz zrobić. - loczek przyciągnął mnie do swojego torsu i popatrzył na mnie przepraszająco.
- Nie wyrywaj się.. - szepnął i odchylił moją głowę w prawo dając sobie idealny dostęp do mojej szyi. Poczułam jego ciepłe usta na mojej skórze, a chwilę później syknęłam z bólu kiedy moja delikatna skóra została brutalnie pogryziona. Chuchnął zimnym powietrzem na piekącą skórę i spojrzał na swoje dzieło. Uśmiechnął się niepewnie i odgarnął mi włosy na swoje miejsce.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz ?
- Wiem Louis. - tamta dwójka odeszła, a Hazz popatrzył na mnie smutno.
- Przepraszam. Musiałem to zrobić.
- Spoko, mogłeś być trochę delikatniejszy.
- Nie mogłem. Zrobienie czegoś takiego nie jest takie proste.
- Dlaczego się z nią nie przywitaliśmy ?
- Bo ona jest Louisa.
- A dlaczego on nie przywitał się ze mną ?
- Bo Ty jesteś moja.
- Czyli co ?
- Nie wolno nam rozmawiać z dziewczynami innych członków gangu.
- Czyli ja nie mogę się do nich odzywać ?
- Do chłopaków nie. Do dziewczyn tak.
- To nie ma sensu.
- Nie próbuj dyskutować ze mną na temat zasad.
- Przecież ja nie dyskutuję.
- Scarleth ! - warknął. Zamilkłam bo już gniecie mi dłoń. Co będzie jak go jeszcze bardziej wkurzę. ? Kości znikną ! Aaaa ! - Sorry.
- Za co ?
- Nie powinienem być chamski.
- Nie przejmuj się. - spojrzał na mnie z dziwną emocją, ale nic już nie powiedział. Coś czuję, że dzisiaj Scar śpi w piwnicy.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 2 - Reason

- Zastanawiam się nad tym czy powinienem Ci mówić Scarleth.
- Dlaczego nie ? Chyba mam prawo wiedzieć.
- W Twoim obecnym położeniu raczej nie masz praw.
- Nie musisz być taki niemiły.. W końcu nic Ci nie zrobiłam.
- Zjedz. - postawił przede mną posiłek i zajął miejsce na drugim końcu stołu. Zajęłam się jedzeniem pysznego spaghetti. Nic nie mówiliśmy. Obserwowałam go. Właściwie to.. przyglądałam się mu. Miał taką delikatną twarz, ale jego dłonie były poranione.
- Chcesz jeszcze ? - pokręciłam głową i odniosłam talerz do zlewu. Postanowiłam go też umyć. Wróciłam na swoje miejsce przy stole. - Czemu nic nie mówisz ?
- Nie wiem co. Nie mam pojęcia dlaczego tu jestem.
- Zamierzasz siedzieć w jadalni ?
- Co tylko powiesz. - rzuciłam z sarkazmem. Myślałam, że się wkurzy, ale on tylko zaśmiał się i popatrzył na mnie już cieplejszymi oczami.
- Chodź do salonu. Opowiem Ci dlaczego tu jesteś. - poprowadził mnie do pięknego salonu . Rozglądałam się po drogim wnętrzu zachwycona doborem wszystkich szczegółów. W końcu usiadłam na wygodnej kanapie.
- Więc słucham.
- Przez Twojego ojca nie żyje moja siostra.. - mruknął i ukrył twarz w dłoniach.
- Jak to ?
- Twój ojciec miał masę romansów. Jeden z nich miał z moją siostrą. Trochę wstyd się przyznać. Wracając do tematu.. Wpadli. Gemma zaszła w ciążę. Nie wiem dlaczego, ale spanikowała. Poszła do Twojego ojca, ale on odprawił ją z kwitkiem, zwyzywał i porzucił jak psa. Miałem tylko ją, a ona.. przez niego odebrała sobie życie.  - zaniemówiłam. - Postanowiłem odebrać mu wszystko na czym mu zależy.
- Moja matka nie żyje, a mną się nie interesuje..
- Interesuje bardziej niż Ci się wydaje.
- O czym ty mówisz ?
- Scarleth dotrzeć do Ciebie wcale nie jest tak łatwo. Ochrona łazi za Tobą praktycznie wszędzie.
- Jaka ochrona ?! - czułam coraz większą irytację. Nie kierowałam jej w stronę Harry'ego tylko w stronę mojego ojca. Jak on mógł robić to wszystko za moimi plecami ?! Romanse ? Jakaś ochrona ?! Co to wszystko ma znaczyć.
- Scar on wie o Tobie wszystko. Śledzi każdy Twój krok. Każdą sekundę.
- Wie o ?
- Wie o narkotykach.
- A skąd ty o tym wiesz ?
- Jak już wspomniałem śledziłem Cie. - opadłam na kanapę oddychając głęboko przez zdenerwowanie.
Byłam tak bardzo zła na swojego ojca. Wolał mnie szpiegować niż zapytać czy porozmawiać.
- Scarleth
- Wiesz co ? Bardzo dobrze, że tu jestem. Bardzo mi to pasuje. Pewnie już sra ze strachu, że tym razem Malanowski i Partnerzy zawalili sprawę.
- Och czyli przynajmniej nie będziesz się buntować.
- Nie będę. Chciałam Ci wręcz podziękować.
- Jesteś serio dziwna .
- Wiem.
- Dziwna i ładna, moje ulubione połączenie.
- Czy ty mnie podrywasz ?
- A nawet jak z Tobą flirtuję to co ?
- To całkiem miło.. - pobawmy sie w kotka i myszkę loczku..
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że jesteś mną zainteresowany ?
- Daj spokój Scarleth.
- Dlaczego ?
- Bo chyba nie chcesz mnie zdenerwować.
- No nie.
- No właśnie.
- A.. możemy gdzieś iść ?
- Gdzie ?
- No nie wiem. Nie lubię za bardzo siedzieć w domu.
- Doskonale wiem co kombinujesz. Zabiorę Cie do jakiejś restauracji, ty powiesz, że musisz do łazienki i uciekniesz przez okno i tyle Cie będzie widać. - ma mnie. Cholera.
- Możemy po prostu iść na spacer.
- Dobra, ale mam jeden warunek ?
- Jaki ? - jęknęłam niezadowolona.
- Przez cały czas idziesz ze mną za rękę.
- Co ?!
- Albo to, albo siedzisz w piwnicy.
- Niech Ci będzie.
- Chcesz się przebrać ? Na górze masz całą garderobę ubrań. Powinny na Ciebie pasować. Chodź, zaprowadzę Cie. - ruszył schodami, a ja za nim jak jakiś pies. Zostawił mnie w ogromnym pomieszczeniu pełnym ubrań. Wszystkie mi się ogromnie podobały bo pasowały do mojego stylu i były dobrych marek. Wybrałam w końcu http://www.stylistka.pl/img/artykul/7565/w-stylu-gwiazd-militarno-rockowa-cara-delevingne_76163_5.jpg i wyszłam z garderoby.
- Już ?
- Już. - złapał mnie za rękę i powoli wyszliśmy z domu. Moja dłoń w jego była taka malutka. Ogólnie przy nim byłam bardzo malutka.
- Co się tak na mnie gapisz ?
- A co, nie wolno ?
- A wolno ?
- A nie ?
- A tak ? - wybuchnęłam śmiechem. Doszliśmy do niewielkiego placyku, na którym była masa ludzi.
- Co tu jest ?
- Nie wiem Scar. Idziemy sprawdzić ?
- Pewnie ! - ruszyliśmy powoli w stronę tłumu, a  on mocniej ścisnął moją dłoń jakby bał się, że ucieknę. Nie zamierzałam uciekać. Cieszyłam się z tego, że nie muszę patrzeć na ojca po tym czego się dowiedziałam.
- Jaka piękna para do nas dołączyła ! Zapraszam Was bliżej ! - jakiś facet ubrany cały na różowo popchnął mnie i Harry'ego w stronę niewielkiej sceny.
- Co się dzieje ?! - szepnęłam do chłopaka.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedział mi roześmiany.
- Bardzo się cieszę, że kolejna para dołączyła do nas na naszym Festiwalu Zakochanych - wymieniliśmy z Harrym znaczące spojrzenia. - A więc opowiedzcie nam coś o sobie. Jak macie na imię ?
- Scarleth.
- Harry.
Zdjęcie Harry'ego i Scarleth z budki fotograficznej <3 
- Cudownie. Harry teraz jest czas kiedy powinieneś dać swojej dziewczynie buziaka w policzek, a potem iść do budki i zrobić sobie z nią zdjęcie. - brunet zaśmiał się i złożył na moim policzku długi pocałunek.
- Cudownie. Teraz idźcie do budki. Obserwuję Was.. - Harry pociągnął mnie za rękę w kierunku owej budki do robienia zdjęć.
- Panie przodem. - mruknął i wszedł zaraz za mną do kabiny.
- Głupie czy normalne ?
- Wiadomo, że głupie. - wracaliśmy do domu zapatrzeni w to zdjęcie. Całkiem fajnie nam razem. Nie wiem co ja sobie wyobrażam.. Od razu po powrocie poszłam do łazienki oczywiście pilnowana przez Harry'ego. Stał przodem do drzwi dając mi odrobinę prywatności. Założyłam jego spodenki i koszulkę i stanęłam zaraz za nim.
- Gotowa do spania ?
- Tak.
- Wiesz o tym, że śpisz ze mną ?
- Nie ?
- Albo ja, albo piwnica.
- Hmm.. po dłuższym namyśle wybieram piwnicę. - uniósł brwi w geście zaszokowania.
- C-co ?! - prychnął w końcu.
- Przecież żartuję Harry. Będzie mi przynajmniej ciepło. - uśmiechnął się i zaprowadził mnie do pięknej sypialni. Rozebrał się do bokserek i położył na łóżku.
- Zamierzasz się znów na mnie gapić, czy iść spać ?
- Spać.
- To chodź tutaj i się połóż. - usiadłam nieśmiało na krawędzi łóżka. - No połóż się..- złapał mnie w talii i położył przy swoim ciele. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
- Dobranoc Harry.
- Kolorowych koszmarów Scarleth.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 1 - Kidnapped

Otwieram oczy czując ból nasilający się z tyłu mojej głowy. Przetwarzam obraz, który buduje się w mojej głowie. Brudne ściany, metalowe drzwi, wilgoć i małe światło sączące się spod drzwi. Nigdy nie czułam takiego strachu jak teraz. Słyszałam przyciszone głosy gdzieś za drzwiami. Próbowałam przypomnieć sobie co właściwie się stało. Pamiętam jak wracałam z pracy do domu i jak ktoś za mną szedł. Potem pamiętam tylko ból i upadek na ziemię. Porwali mnie. Wszystko przez mojego ojca. Jego pieniądze. Pewnie chcą okupu.
- Macie ją ? - usłyszałam zachrypnięty głos.
- Taa. Jeszcze się nie ocknęła. Zobacz jaka suczka. - usłyszałam ciężkie kroki, skrzyp zamka, a chwilę później światło dostające się przez otwarte drzwi mnie oślepiło.
- Scarleth. - czułam jego zapach bardzo blisko siebie, ale bałam się otworzyć oczy. - Wiem, że mnie słyszysz. Otwórz oczy. - dobra Scar. Jak w filmach. Rób co Ci karzą. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Wiesz dlaczego tutaj jesteś ?
- Nie.. - szepnęłam.
- Jesteś tutaj, żeby pokazać Twojemu ojcu, że nie wszystko mu wolno.
- Chcecie okupu ?
- Nie. Nie chodzi o pieniądze Darling. Chodzi o Ciebie. Boli Cie głowa ?
- Boli.
- Wstań. - wyprostował się i spojrzał na mnie. Niezgrabnie wstałam z podłogi, ale ból nasilił się więc straciłam równowagę. Złapał mnie w talii ratując przed upadkiem. - Uważaj co robisz. Chodź. - objął mnie w talii i wyprowadził z pomieszczenia. Wprowadził mnie po schodach. Moim oczom ukazało się piękne wnętrze. Spojrzałam na porywacza. Jego skóra pokryta była tatuażami. Zielone oczy i burza loków na głowie. Mina Badboya. Ubrany cały na czarno. Nie wygląda na groźnego, ale nie zamierzam sprawdzać jego cierpliwości.
- Usiądź tutaj. - posadził mnie na krześle w białej kuchni i szukał czegoś w szafkach. Podał mi szklankę wody i jakieś tabletki. - Chcesz coś zjeść ?
- Co to jest ? - spojrzałam podejrzliwie na tabletki.
- Tabletki przeciwbólowe. Chyba, że chcesz cierpieć.  - popiłam pigułki wodą i odstawiłam pustą szklankę na stół. - To zjesz coś ?
- Nie.. Nie jestem w stanie.
- Słuchaj, jeżeli myślisz, że strajk głodowy Ci pomoże to się mylisz. Wcisnę Ci jedzenie do gardła jeżeli będzie taka potrzeba.
- Po prostu teraz nie jestem głodna.
- Nie kombinuj Scarleth bo wrócisz do piwnicy. Teraz możesz zostać tutaj.
- Dzięki. Mogę do łazienki ?
- Taa, ale pójdę z Tobą.
Scarleth 
- Dlaczego ?
- Rób co karzę. - złapał mnie za przedramię i poprowadził na piętro. Wprowadził mnie do łazienki i stanął tyłem do mnie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Włosy i twarz miałam brudne we krwi podobnie jak ubrania.
- Chciałabym wziąć prysznic.
- Nie krępuj się.
- Mógłbyś wyjść ? Proszę.
- Pójdę po jakieś ubrania. Wrócę. - wyszedł, a ja szybko zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Skąd ja mam tyle siniaków ? Jak długo byłam nieprzytomna ? To chyba najszybszy prysznic w życiu bo zdążyłam wyjść zanim on wrócił. Podał mi ubrania i uważnie obejrzał moje posiniaczone ramiona.
- To ubrania mojej siostry. Powinny być na Ciebie dobre.
- Nie będzie zła, że je wzięłam ?
- Moja siostra nie żyje.
- Ja przepraszam. Nie wiedziałam.
- Skąd miałaś wiedzieć ? Ubierz się. - znów się odwrócił, a ja wciągnęłam na siebie ubranie .
- Jak masz na imię ? - zapytałam podchodząc do niego.
- Po co Ci to wiedzieć ?
- Bo nie chcę do Ciebie mówić " ej ty ". - uśmiechnął się, a na jego buzi pokazały się dołeczki.
- Harry.
- Scarleth. - wyciągnęłam do niego rekę, a on delikatnie uścisnął moją.
- Chodź. Zjemy coś. - szłam za nim po schodach do kuchni. Uwijał się szykując posiłek. Zapachy drażniły moje zmysły i przypomniały o głodzie. Serio byłam głodna.
- Dlaczego właściwie tutaj jestem ? Myślałam, że chodzi o okup.. - odwrócił się, a jego zielone, rozzłoszczone tęczówki spoczęły na mnie. Teraz już wiem. Chodzi o zemstę.

Obserwatorzy