- Nie wierzę w to. Dlaczego mi nie powiedziałeś Zayn ? Naraziłeś Scarleth !
- Dowiedziałem się dosłownie minutę przed tym jak przyjechaliście. - nie mogę mieć do niego żalu. Nikt z nas nie podejrzewał, że Victorie pracuje dla innego gangu. Była wtyką kolesi nazywających się Vampsami.
Kierowaliśmy się już do sklepu, w którym najprawdopodobniej była moja Scarleth. Byłem zły. Bardzo zły. Weszliśmy tam jak gdyby nigdy nic. Zayn poszedł w prawo, a ja w lewo. Spacerowałem między wieszakami niby coś oglądając.
- Przymierzalnie. - mruknął Zayn. Poszliśmy tam. Wyjąłem broń. On nawet wiedział, do której wejść. Pociągnął za zasłonę wchodząc tam z zaskoczenia. Wypchnął Scarleth w moje ramiona.
- Zabierz ją. - powiedział, a potem usłyszałem tylko plask. Wziąłem moje maleństwo na ręce i wyniosłem ze sklepu w chwili kiedy usłyszałem strzał. Wszyscy dookoła padli na ziemię, a ja szedłem w stronę wyjścia. Wiedziałem kto strzelił i wiedziałem do kogo.
- Harry co się dzieje ?
- Nic króliczku. Nic. Kupiłaś sobie coś ładnego ?
- Nie zdążyłam. - westchnąłem i ją postawiłem.
- Jutro pojedziemy razem. Obiecuję. Spędzimy razem cudowny dzień.
- Dobrze, ale chciałabym, żebyś powiedział mi co się dzieje.
- Nie będę Cie straszył maleńka. - dołączył do nas Zayn.
- Gdzie Vic ? - oboje milczeliśmy. Scar patrzyła na mnie przerażona i zaczęła szybciej oddychać. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do auta zanim zaczęła robić aferę na środku sklepu. Odwiozłem Zayna i ruszyłem w stronę domu. Kiedy położyłem dłoń na jej udzie to ją zepchnęła.
- Scarleth o co jesteś na mnie zła ?!
- Zabiliście Victorie, a zaraz zabijesz mnie ! Ufałam Ci !
- Scar.. Zayn musiał to zrobić. Vic była wtyką. Skontaktowała się z nim matka Victorie. Tak. Jej matka. Vic od początku okłamywała nas wszystkich. Chciała Cie zabić.
*** Oczami Scarleth ***
Nie mogę w to uwierzyć. Vic przeciwko mnie ? Po tym wszystkim co zrobił jej Zayn ?
- Harry ?
- Tak maleńka ? - położyłam jego dłoń na mojej nodze.
- Pojedziemy na wakacje ? - gładziłam jego poranione knykcie.
- Gdzie byś chciała moja maleńka ?
- Bora bora.
- Co tylko powiesz. - wziął mnie za rękę i ucałował jej wierzch. Kocham go najbardziej na świecie. Z tych całych nerwów usnęłam kiedy wiózł mnie do domu.
*** Oczami Harry'ego ***
Scar ma dość. Musi dużo odpoczywać. Kiedy się obudziła dałem jej picie ze środkami nasennymi. Spakowałem nas i ruszyłem ze śpiącą dziewczyną na lotnisko. Mam swój samolot bo w końcu latanie tymi publicznymi to katorga.
- Harry ? - obudziła się kiedy wnosiłem ją do samolotu.
- Tak kochanie ?
- Co ty robisz ?
- Zabieram Cie na wakacje. - uśmiechnęła się do mnie najpiękniej, tak jak tylko ona umie. Kocham ją. Tak najbardziej. Chyba czas się do tego przyznać.
*** Oczami Zayna ***
- Gdy nie ma wódki dręczą mnie smutki, wódka wódka wódka musi być ! - zaśpiewałem nalewając sobie kielona. Przyzwyczaiłem się do samotności. Pozbyłem się uczuć. Od dłuższego czasu wiedziałem, że Vic coś kombinowała i to sprawiło, że coś co może do niej czułem wygasło.
- Zayn ? Jesteś tutaj ? - Louis.
- Tak przyjacielu, wejdź. Już Ci polewam. - chwiejnym krokiem ruszyłem po kieliszek.
- Nie, dzięki. Jestem z Eleanor.
- O. To wezmę dwa kieliszki. - zaśmiał się i położył dłoń na moim ramieniu.
- Daj spokój. Usiądź. - no i chwiejnie ruszyłem w stronę kanapy.
- Co Was sprowadza moi mili ? - polałem sobie jeszcze troszeczkę.
- Zabieramy Cie do siebie.
- A co ty mówisz ?
- Zayn oni będą na Ciebie polować.
-To ich zabiję.
- Zabieramy Cie. Spak.. Eleanor Cie spakuje i proszę Cie uspokój się.
- Ale przecież ja jestem bardzo spokojny. - patrzyłem jak dziewczyna idzie na górę.
- Trzymasz się ?
- Trzymam. Wiozę się pomału. - zaśmiał się i pomógł mi wstać. - Louis ?
- Tak ?
- A u Was też mogę pić prawda ?
- Możesz Zayn.
- Tylko mi dywanów nie zarzygaj. - wtrąciła El. Lubię Eleanor. Urocza dziewczyna.
*** Oczami Harry'ego ***
- Księżniczko moja ? - postawiłem śniadanie na szafce nocnej i usiadłem obok niej. Kochałem się z nią w nocy. Jak zawsze było mi idealnie.

- Jak tam ? - odgarnąłem jej włosy z buzi.
- Dobrze, a tam ?
- Cudownie. Zjedz. - usiadła na łóżku.
- A możemy wyjść na taras ?
- Chodź. - wziąłem tacę, a ona założyła moją wczorajszą koszulę. Wyszliśmy na taras. Bora bora. Domki na wodzie, słońce, krystalicznie czysta woda. Usiedliśmy i jedliśmy.
- W nocy było super.
- Mi też się podobało. - dałem jej buziaka. - Wiesz co mnie zastanawia ?
- Co ?
- Zawsze jak jesteśmy z daleka od Londynu to jest między nami przecudownie.
- Też to zauważyłem. Scar.. podjąłem pewną decyzję.
- Jaką ? - poszedłem i ostatni raz spojrzałem na wyjątkową różę. Teraz albo nigdy. Wróciłem na taras. Klęknąłem na jednym kolanie i wręczyłem jej kwiat.
- Scarleth, czy zgodzisz się zostać moją żoną ?