
zmartwiło. Gdzie się podziała dziewczyna, którą byłam jeszcze kilka miesięcy temu? Gdzie się podziała wojowniczka tak bardzo pragnąca wolności i niezależności? Dlaczego w zasadzie tu byłam? Nie minęła nawet sekunda, gdy odpowiedziałam sobie na to pytanie, a na moje usta wkradł się drobny, ciepły uśmiech. Harry. Mój ukochany - Harry.
* * *
Zeszłam do kuchni. Jakiś cudowny zapach nieprzyzwoicie wyostrzył mój apetyt na tyle, że byłabym w stanie zjeść zawartość całej lodówki. Niezależnie od jej zawartości zresztą. Stanęłam przy blacie i rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem mojego prywatnego kucharza, a od zeszłej nocy również własnej dziwki. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Kogoś szukasz? - pisnęłam i szybko odwróciłam się. Za ten uśmieszek jeszcze mi zapłaci. - Przestraszyłem cię?

- Widzę, że humorek dopisuje? - mruknął i jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie. O dziwo, nawet tego nie poczułam, ale gdy zachłannie wpił się w moje usta... Cóż, to ciężko było przeoczyć. Z zachwytem oddałam pocałunek i wplątałam palce w jego włosy, poczułam, jak kąciki jego ust się podnoszą. Oderwałam się od niego akurat, gdy chciał mnie podnieść.
- Zrób mi naleśniki, co? - zachichotałam i pocałowałam go w policzek, na co tylko wywrócił oczami.
- A ty co będziesz w tym czasie robić? - wyplątałam się z jego objęć i zabrałam mu telefon z tylnej kieszeni spodni. Patrzył na mnie zdziwiony. Nie dziwię się.
- Zadzwonię do Vic. Muszę z nią pogadać... - czy mi się wydaje, czy on właśnie odetchnął z ulgą?
- Leć, Malutka. - jestem cała w skowronkach. Chyba zacznę częściej pić, bycie na lekkim kacu zdecydowanie mi służy. Wyszłam z kuchni do ogrodu i wybrałam numer dziewczyny. Odebrała akurat, gdy miałam się rozłączać.
- Vic, hej, ja...
- Poczekaj. - szepnęła. Po szeleście wywnioskowałam, że wymyka się z łóżka. Znając temperament Zayna, nieźle ryzykowała - Ok, jestem. Coś się dzieje?
- Nie, dlaczego? - odetchnęła głęboko i po chwili usłyszałam jej cichy śmiech.
- Tak zapytałam... Jak plecy? - ugh, zawsze jest taka konkretna...
- Trochę piekło przy prysznicu, ale już jest ok, dzięki. - musiała wyczuć coś w moim głosie, bo natychmiast mi przerwała.
- Wybaczyłaś mu. - whoa, dobra jest.
- Tak. To dziwne, wiem. - usłyszałam, jak nabrała powietrza w płuca.
- Mogę temu zaprzeczać, ale cię rozumiem. Nawet nie wiesz, jak bardzo...
- Victorie. - chłodny głos Zayna, który usłyszałam w słuchawce sprawił, że moja przyjaciółka wstrzymała oddech. Oczyma wyobraźni już widziałam, jak przygryza dolną wargę i jak strach powoli pojawia się w jej tęczówkach.
- Vic? - szepnęłam, zaciskając palce na komórce. Z początku milczała, próbując uspokoić oddech, ale dała sobie spokój. Po dłuższej chwili cichym i drżącym głosem wróciła do mnie.
- Ja chyba... Chyba muszę kończyć. Trzymaj się. - nie zdążyłam nawet nabrać powietrza w płuca, a już się rozłączyła. Powoli odsunęłam telefon od ucha i zamknęłam oczy, chcąc zatrzymać zawroty głowy i ten dziwny ścisk w żołądku. Cholera.
*** Oczami Victorie ***
- Z kim rozmawiałaś? - głośno przełknęłam ślinę i przeniosłam wzrok, który jeszcze niedawno utkwiłam w jego twarzy, na jego ramiona. Oczy pełne chłodu nie były czymś, z czym dałabym radę się teraz zmierzyć.
- Ze Scarleth. - sztuczny, ironiczny uśmiech. Sekunda. Krok. Odległość między nami. Milimetry. Jego dłoń spokojnie spoczywająca na moim policzku. Paraliżujący strach.
- Dlaczego ci nie wierzę? - nachylił się i szeptał do mojego ucha, podczas gdy opuszkami palców wciąż leniwie gładził mój policzek. - Bo nie umiesz kłamać, Love. - poczułam, jak uginają się pode mną nogi.
-Nie kłamię, Zayn - szepnęłam bliska płaczu, głos mi się łamał, z każdą chwilą będąc coraz bardziej przytłoczoną otaczającym go zapachem. Bo mimo, że zapach jego skóry sprawiał, że nie chciałam czuć żadnego innego, to mroczna aura, która zawsze go otaczała, zabijała mnie.
- Cii... - położył mi palec na ustach, swoimi wargami finezyjnie musnął moje czoło, zadrżałam - Kłamiesz... Mam cię przerżnąć tak, żebyś nie była w stanie chodzić przez następny tydzień? - otworzyłam szeroko oczy i gwałtownie się odsunęłam. Już wiedziałam.

- Rozgryzłaś mnie, Love - przycisnął mnie do ściany, mocno wbijając przy tym palce w moje biodro i kark. Wstrzymałam oddech i znów zamknęłam oczy, odcinając łzom drogę ucieczki. Nie dam mu tej satysfakcji. To znaczy, tak myślałam, dopóki jego dłonie nie znalazły się pod moją koszulką.
- Zayn, proszę, n-nie. - pierwsza słona kropla spłynęła po mojej bladej twarzy i rozprysła się na jego ramieniu.
- Taka niewinna... - jego usta i zęby na mojej szyi utrudniały duchową ucieczkę, ssąc i przygryzając moją skórę mówiły o tym, co się zaraz stanie. Próbowałam go odepchnąć, ale na próbach się skończyło. - Możesz usiłować się bronić, ale obiecuję, że zaboli bardziej.
*** Oczami Scarleth ***
- Scar, Malutka, zrobiłem ci... - zobaczył moją minę w jednej chwili znalazł się przy mnie.
- Naleśniki? - dokończyłam za niego, bo nie chciałam, żeby był na mnie zły. Chciałam udawać, że wszystko jest w porządku, ale zdradził mnie mój łamiący się głos.
- Co się dzieje, Scarleth? - rozpocząć to, czy nie...? Jestem jej to winna.
- Boję się o Vic - było tak, jak myślałam. Odsunął się ode mnie i zesztywniał.
- Nie mam wpływu na to, co robi Zayn.
- Harry, ja wiem, ale... - uciszył mnie gestem i podsunął pod nos talerz z jedzeniem.
- Koniec tematu, Doll. Jedz. Musisz mieć siły na spotkanie z ojcem . - pocałował mnie w czoło i wyszedł, zostawiając mnie samą. Wiedziałam, że tylko go zdenerwuję. Ale z drugiej strony, spotkanie z tatusiem... Mam pozwolenie na zobaczenie się z nim. Może jednak jeszcze może być lepiej.